Miniony tydzień nie przyniósł nowych rekordów surowcowego indeksu CRB Futures, ale są one możliwe praktycznie w każdej chwili. Surowce mają prawo drożeć, głównie ze względu na poprawę nastrojów w amerykańskiej gospodarce, wciąż utrzymujący się wysoki popyt z emerging markets, a także pojawiające się zakłócenia po stronie podaży. Jedyną przeszkodą dla zwyżek notowań mogłoby być umocnienie dolara.
Wczoraj, podobnie jak w piątek, drożała większość surowców. Aż o 3,5 proc. poszły w górę w Nowym Jorku notowania miedzi, do najwyższego w historii poziomu 3,95 USD za funt (około 8700 USD za tonę), bo nie sprawdziły się weekendowe zapewnienia chilijskiego koncernu Codelco, że jedna z jego głównych kopalni,
El Teniente, wznowiła wydobycie, mimo strajku części załogi. Sytuacja w Codelco, które jest największym na świecie producentem metalu, od kilku tygodni powoduje obawy o podaż miedzi. Wyraźnie, prawie o 2 proc., drożała też ropa naftowa, do 118,39 USD za baryłkę, na skutek doniesień o atakach na instalacje naftowe w Nigerii, największym afrykańskim producencie "czarnego złota". Od dna odbiły się też ceny złota, które w piątek stało się najtańsze od czterech miesięcy. Wczoraj za uncję płacono po 873 USD, o 1,5 USD więcej niż w piątek, bo przy skoku cen ropy zakup kruszcu stał się atrakcyjnym sposobem na ochronienie się przed inflacją. Analitycy spekulują, że notowania złota wkrótce mogą dotrzeć do poziomu 900 USD za uncję.
Indeks CRB Futures, który uwzględnia notowania z Nowego Jorku i Chicago, zyskiwał wczoraj jednak jedynie 0,7 proc., bo w dół szły ceny m.in. cukru i kakao.