"Parkietowi" udało się częściowo wyjaśnić sprawę transakcji, które 28 kwietnia zawarto na akcjach szczecineckiej spółki KPPD. Właściciela zmieniło wtedy ponad 600 tys. akcji, czyli około 37 proc. wszystkich walorów firmy z branży drzewnej. Tak duży obrót na spółce, której free float nie przekraczał 25 proc., a żaden z akcjonariuszy nie miał więcej niż 22 proc. akcji w portfelu, zaskoczył rynek.
Okazuje się, że przyczyną był błąd Domu Maklerskiego PKO BP, który obsługiwał Kronospan Holdings - jednego z największych akcjonariuszy KPPD. Niemiecki inwestor chciał przenieść swoje walory (w sumie 21,71 proc. akcji) na spółkę zależną Kronospan Szczecinek. Transakcja przebiegała w normalnym obrocie sesyjnym. I rzeczywiście - trzy kolejne duże zlecenia: na 98 tys., 244 tys. i 10 tys. papierów, odpowiadały sprzedaży całego pakietu posiadanego przez Kronospan Holdings. Jednak po chwili na rynku zawarto kolejną transakcję na 254 tys. akcji. Dokładnie tyle Kronospan miał zdeponowane na koncie, na którym przechowywał papiery kupione wcześniej na wezwaniu od Skarbu Państwa. Wcześniejsze operacje sugerowały jednak, że walory zostały już przeniesione.
Sprawą zajęła się Komisja Nadzoru Finansowego (wciąż bada sprawę). DM PKO BP przyznał się do pomyłki maklera. - To był błąd ludzki. Do czasu wyjaśnienia sprawy przez Komisję nie przekażemy jednak dalszych wyjaśnień - mówi Agnieszka Bujalska, zastępca dyrektora DM PKO BP.
"Błędy" maklera nieraz były przykrywką dla przestępstw giełdowych. W przypadku KPPD trudno jednak stwierdzić, czy ktoś mógł rzeczywiście zarobić. Wszystkie cztery transakcje zawarto bowiem po rynkowym kursie 69 zł za akcję.
Pozostaje pytanie, skąd się wzięły dodatkowe walory. Makler mógł złożyć zlecenie sprzedaży dotyczące tylko papierów klientów DM PKO BP. Tymczasem jedynym udziałowcem poza Kronospanem, który dysponuje pakietem pozwalającym na dokonanie tak dużych transakcji, jest spółka pracownicza Tarko. Nie posiada ona jednak rachunku w DM PKO BP.