W dniu, w którym nie działają rynki amerykańskie oraz przerwę ma londyńskie City, nie można było spodziewać się przełomu na naszym rynku. Brak impulsów pochodzących od przewodnika finansowego stada (Ameryka), a także brak zleceń z głównego źródła takowych pochodzących od inwestorów zagranicznych skutecznie unieruchomił nasz rynek. Sesja zaczęła się niewielkim spadkiem, który można było uznać za reakcję na piątkową słabość w USA. Później początkowa strata dość szybko została nadrobiona, a jeszcze przed południem bykom udało się wyjść na niewielkie plusy. Te niewielkie plusy były utrzymywane przez resztę dnia.

Dość powiedzieć, że rozpiętość całej sesji wyniosła 31 pkt, a od południa ledwie przekroczyła 10 pkt. Obrót na pół godziny przed zakończeniem sesji przekroczył wartość 300 mln złotych, a po całej sesji nie sięgnął nawet 500 mln złotych. Wszystko to razem potwierdza, że wczorajsze zmiany cen nic nie mogą znaczyć. Budowanie jakichkolwiek scenariuszy po takiej sesji po prostu mija się z celem. Nasze szczęście jest takie, że ceny nie zmieniły się znacznie, bo zwalnia nas to z rozważań, czy zmiana jest ważna i czy należy się jej poddać, czy ze względu na niską aktywność, ignorować.

Wczoraj nieznacznie, ale jednak, ponownie wzrosła cena ropy naftowej. Odległość od wyznaczonego w ubiegłym tygodniu rekordu jest minimalna i nowe szczyty trwającej obecnie tendencji są bardzo prawdopodobne. Biorąc właśnie pod uwagę tę tendencję takie zachowanie cen nie jest zaskakujące. Skoro przewagę ma popyt, to nie może być inaczej. Za oceanem pojawiły się ostatnio głosy (na razie głównie ze strony polityków), że odpowiedzialni za błyskawiczny wzrost cen ropy są spekulanci, a w szczególności fundusze hedgingowe i być może należałoby ograniczyć tym podmiotom dostęp do tego rynku. Dziwne, że takie opinie padają w Stanach. Dziwniejsze jest jednak to, że za wzrost cen "winą" obarcza się stronę popytu, a nie podaż, która akurat na tym rynku jest specyficzna.

Reglamentacja dostępu w niczym tu nie pomoże, bo będzie po prostu nieskuteczna. Inna sprawa, że byłoby dobrze, gdyby za wzrostem cen stał tylko kapitał spekulacyjny, bo możliwy byłby ich późniejszy mocny spadek. My, Polacy, mamy doświadczenie z Komisjami do Walki ze Spekulacją i raczej nie jest to doświadczenie pozytywne.