Jedną z podstawowych miar w branży jest przychód na wolny pokój (określany skrótem revPAR), którego wzrost należy interpretować jako zwiększenie się popytu i oznakę dobrej koniunktury. Powiązane z nią są wskaźniki zajętości pokoi (occupancy rate) i średniej stawki za jedną noc w pokoju (ARR). W ich wypadku jest podobnie - im wyższe, tym dla hotelarzy lepiej.
Wyjątkowy zeszły rok
Jak pokazał sondaż HotelBenchmark, firmy doradczej Deloitte, w ubiegłym roku szczególnie mocno podniosła się pierwsza z tych miar. Najbardziej w obu Amerykach - aż o 24 proc., do 75 USD średniego przychodu na każdy pokój. W Europie skok wyniósł 15,8 proc. (do 114 USD) i po części wynikał z umocnienia euro. Ale nawet bez tego efektu revPAR zwiększył się o ponad 6 proc., co według analityków było świetnym wynikiem, zważywszy na mniej zapełniony kalendarz imprez sportowych i kulturalnych (np. Niemcy nie mogli liczyć na powtórkę z finałów piłkarskich mistrzostw świata, które odbyły się tam rok wcześniej).
Doskonale w ubiegłym roku radzili sobie też hotelarze z Bliskiego i Dalekiego Wschodu. - W ostatnich latach branża święciła same triumfy - wiele regionów notowało dwucyfrowy wzrost revPAR. Jednak 2007 r. był pierwszym, kiedy wszystkie główne regiony zanotowały dwucyfrowy wzrost zarówno revPAR, jak i średniej stawki za pokój. Na takie wyniki wpływ miała przede wszystkim dobra koniunktura gospodarcza, która zachęcała do podróży służbowych i turystycznych - podsumowywała styczniowy raport Deloitte Lorna Clarke, szefowa projektu HotelBenchmark. Ale już wtedy zwracała uwagę: - W 2008 r. koniunktura może być jednak nieco gorsza, gdy światowa gospodarka zacznie zwalniać.
Inwestorzy zmienili zapatrywania