Ze względu na wartość obrotu ta sesja może być już uznana za ważną. Rano aktywność graczy nie była zbyt duża, ale później sytuacja uległa poprawie. W trakcie sesji doszło do kilku poważniejszych wymian. Wynik sesji powinien więc coś nam o rynku powiedzieć. Jeśli mówi, to ja nie za bardzo ten język rozumiem. Z jednej strony mamy mocny wzrost ceny PKO wykonany na olbrzymim obrocie. Z drugiej znowu spory wzrost, ale tym razem PKN i na znacznie niższym obrocie. Liderem pod względem aktywności jest PKO, ale na drugim miejscu mamy PEO - spółkę, która wczoraj mocą nie grzeszyła. Ważniejszą, ze względu na obrót, od PKN jest także KGH. Kombinat miedziowy poddał się przecenie, co można uznać za reakcję na spadek ceny miedzi, która z kolei była w znacznej mierze wynikiem umacniania się dolara. To umacnianie się amerykańskiej waluty wpłynęło na notowania wielu surowców. Także ropy. Jej cena wczoraj spadała (przynajmniej do czasu zamknięcia naszych notowań), ale jak już wspominałem, PKN zyskuje. Być może jest to wynik informacji, że Skarb Państwa nie ma zamiaru drenować spółki z gotówki i jest zdania, że PKN powinien wypłacić dywidendę równą ćwierci zysku z ubiegłego roku.
Patrząc jedynie na zmiany indeksu i kontraktów do południa (wzrost i konsolidacja) można było oczekiwać dalszych wzrostów.
Niestety, te właśnie w okolicy
południa utknęły na dobre. Rynek przez prawie cztery godziny stał w miejscu. Przedłużająca się konsolidacja to problem, a nie szansa dla byków. Skala wzrostu z ostatnich dni (co dobrze widać na wykresie powyżej) nie jest na tyle duża, by miała negować wcześniejszą przecenę. Skoro jej nie neguje, to pomimo dobrego początku wczorajszej sesji, na rynek należy spoglądać z uwagą i raczej niedowierzaniem co do możliwości dalszej zwyżki.
Popyt miał szansę się wykazać, ale nie dał rady podaży. Nawet brak podwyżki stóp procentowych oraz niezłe dane w USA o zamówienia na dobra trwałego użytku okazały się niewystarczające. Szanse nie są pogrzebane, ale teraz będzie trudniej. Nadal jesteśmy pod wpływem ostatniej przeceny. To w krótkim terminie, a w dłuższym mamy po prostu nadal kreśloną korektę zimowych spadków i tu szanse byków na negację wydają się jeszcze mniejsze. Nic bowiem nie wskazuje, by zagrożenie pogłębienia kryzysu w Stanach Zjednoczonych miało zniknąć.