Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przedstawiło w piątek w Sejmie oficjalne założenia do reformy systemu ubezpieczeń społecznych rolników. Planowane zmiany obejmą zaledwie 10 proc. osób spośród ponad 1,5 mln ubezpieczonych w KRUS. Eksperci uważają, że oznacza to fiasko starań o zmniejszenie kwoty prawie 16 mld zł, którą co roku budżet dopłaca do rolniczych emerytur i rent.

Obecnie większość ubezpieczonych w KRUS płaci składkę kwartalną w wysokości około 251 zł. Minister rolnictwa proponuje zróżnicowanie składek. Jednak ich wysokość ma być uzależniona nie od osiąganego przez gospodarstwa dochodu, ale od powierzchni posiadanych gruntów rolnych. Więcej zapłaciliby tylko rolnicy mający powyżej 50 ha, a stanowią oni znikomą część wszystkich ubezpieczonych.

- Przewidujemy, że składka dla gospodarstw od 50 do 100 ha wzrośnie do 15 proc. najniższej emerytury - poinformował Artur Ławniczak, wiceminister rolnictwa. Obecnie najmniejsza emerytura wypłacana przez ZUS wynosi 636,29 zł. - Posiadacze ponad 100 ha zapłacą 20 proc. tej kwoty - dodał wiceminister. Jego zdaniem, wraz ze wzrostem składek zwiększyłaby się też wielkość wypłacanego świadczenia. Ławniczak poinformował, że założenia trafiły do uzgodnień międzyresortowych. - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, planowane zmiany wejdą w życie 1 stycznia 2009 r. - powiedział wiceminister.

Założenia reformy zostały życzliwie przyjęte przez członków sejmowej komisji rolnictwa, chociaż opozycja od razu wytknęła PO, że przewodniczący jej klubu parlamentarnego, poseł Zbigniew Chlebowski, zapowiadał, iż dzięki reformie roczna dotacja do KRUS zmaleje nawet o 6 mld zł. - Byłoby to możliwe, gdyby składki dla wszystkich ubezpieczonych wzrosły trzykrotnie lub jeśli w tym samym stopniu zmalałyby świadczenia - powiedział poseł Henryk Kowalczyk z PiS.

- Proponowane zmiany nie są wystarczające. Wygląda na to, że budżet nie zaoszczędzi na reformie KRUS - uważa Małgorzata Krzysztoszek, dyrektor departamentu ekspertyz ekonomicznych Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Jej zdaniem, istotne jest jednak to, że rząd podjął próbę zmiany sposobu myślenia o sektorze rolnym. - Przy obecnym składzie koalicji trudno byłoby przeforsować śmielsze rozwiązania, ale ważne, że zrobiono pierwszy krok - uważa Krzysztoszek.