Był czerwiec 1998 r. Kończono właśnie prace nad reformą systemu emerytalnego, która obniżyła notowania rządu Jerzego Buzka. Z rozwiązaniem kwestii prawa do wcześniejszych emerytur postanowiono zaczekać. Sprawą miał się zająć powołany wtedy specjalny zespół roboczy, do którego poza przedstawicielami rządu i ekspertami weszli związkowcy i pracodawcy. Właśnie mija 10 lat od chwili, gdy rozpoczął on pracę, a ostatecznej wersji ustawy nadal nie ma.
- Na początku to była tak naprawdę luźna grupa zainteresowanych problemem, bo zasady działania Komisji Trójstronnej uregulowano dopiero w 2001 r. - opowiada Waldemar Lutkowski z Forum Związków Zawodowych, który od początku uczestniczył w pracach. Podobny staż ma Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. - Przyznaję się do tego z przykrością. To, że przez 10 lat nie udało nam się dokończyć reformy systemu emerytalnego, to wstyd - mówi.
Wielka polityka wygrywała
Kolejne rządy z powodu oporu związków przedłużały obowiązywanie przepisów z czasów PRL, które przyznawały wcześniejsze emerytury m.in. teatralnym szewcom i kasjerkom z PKP. - Politycy bali się stracić głosy tych grup. Reszta społeczeństwa i tak nie doceniłaby ich trudu, bo się tym nie interesuje - twierdzi Mordasewicz.
Czy tym razem będzie inaczej? - Wydaje mi się, że mamy najlepszy układ polityczny od lat. Na horyzoncie żadnych wyborów - mówi "Parkietowi" wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak, autorka rządowego projektu dotyczącego wcześniejszych świadczeń. Emeryturami pomostowymi zajmowała się od początku z ramienia rządu. Projekt prawie udało jej się przeforsować rok temu, ale Samoobrona i PiS w obliczu wcześniejszych wyborów z niego zrezygnowały.