Jak dowodzą ostatnie dni, oznaki niedowartościowania coraz większej części spółek nie są wystarczającym powodem do zatrzymania bessy. Decydujący jest natomiast panujący na parkiecie strach i związany z tym brak kapitału.
Warto zauważyć, że rozpoczęta przed kilkoma dniami fala spadkowa, mimo że nie ustępuje pod względem siły poprzednim ruchom w dół, to odbywa się przy znacznie mniejszych obrotach niż np. w styczniu. Kursy spadają bardziej pod własnym ciężarem
niż w wyniku ogromnej presji ze strony podaży. Podczas gdy wczorajsze obroty ledwie przekroczyły 1,1 mld zł, to w czasie styczniowej paniki normą był handel sięgający 2 mld zł.
Zdecydowanie negatywna sytuacja techniczna sugeruje, że do wyczerpania potencjału spadkowego potrzebne będą podobne okoliczności, co w czasie kształtowania poprzednich dołków
WIG-u - w sierpniu i listopadzie