Skala wczorajszego spadku cen nie jest szczególnie duża. Przedwczoraj rynek zleciał mocniej. Osiągnęliśmy ważny punkt. Ceny kontraktów, jak również wartość zeszły pod poziom styczniowego dołka. Ma to swoje znaczenie techniczne, ale ma także znaczenie czysto praktyczne. W chwili zaliczania nowych minimów bessy, trwającej na indeksie największych spółek od jesieni, żadna pozycja po długiej stronie rynku nie przynosiła zysku. Trudno przypuszczać, by do tej chwili ktoś trzymał i co kwartał rolował "longa? otwartego w końcu czerwca 2006 roku lub wcześniej. Zatem nie będzie błędem przypuszczenie, że wszystkie aktualnie otwarte pozycje pojawiły się nad poziomem wyznaczanym tuż po 15.00. To ma swoje konsekwencje. Sprowadzając ceny tak nisko, podaż zaczyna sprawdzać wytrzymałość byczych portfeli. Jaka strata sprawi, że posiadacze długich pozycji pękną? Obrotna styczniowego dołka w końcówce sesji wskazuje na to, że byczy duch jeszcze nie zginął. To dobra wiadomość? dla niedźwiedzi. Może to oznaczać, że spadek jeszcze potrwa. Aktywność strony popytowej, a także wątpliwości części niedźwiedzi wskazują na brak przekonania co do dalszej przeceny, a to raczej sprzyja utrzymaniu trendu.
Wątpliwości? Jakie mogą się pojawić wątpliwości, skoro zaliczamy nowe minima bessy? Po pierwsze, brak korekty. Ostatnie spadki nie są może dynamiczne i nie wskazują na panikę, ale dokonują się systematycznie bez wykreślania korekty. Nawet niewielkie wzrosty szybko są tłumione. Inną wątpliwością jest niska aktywność. Z całą pewnością trudno mówić o dramacie wyprzedaży akcji. Podaż sprowadza ceny niżej, bo widocznie popyt przestał podtrzymywać rynek. Kto do tej pory systematycznie skupował akcje? OFE. Widocznie aktywność "emerytów? zmalała, choć nie przypuszczam, by zakupy zupełnie przerwano. Kto sprzedaje? Na zagranicę to nie wygląda, bo podaż byłaby bezlitosna. Pozostają więc TFI i inwestorzy indywidualni, co właściwie na jedno wychodzi. Spadek wycen funduszy ponownie wpływa na wielkość umarzanych jednostek.
Gdzie nas ten spadek zaprowadzi? Nie będę zgadywać. Wydaje się, że przecena zakończy się mocnym tąpnięciem podaży, choć być może już nie takim jak w styczniu. Teraz papierów w przestraszonych rękach jest już mniej, choć nadal mogą one jeszcze przeważać. Poczekajmy, aż poleje się krew.