Wczorajsze notowania rozpoczęliśmy blisko poziomu poniedziałkowego zamknięcia, ale jednak nieco niżej. Przecenę można tłumaczyć obawą graczy związaną ze słabszą końcówką notowań w USA oraz lekkim spadkiem notowań w strefie azjatyckiej. Tym razem okazało się, że obawy były przedwczesne. Popyt dość szybko wziął się w garść. Tuż po rozpoczęciu notowań na rynku akcji popyt zaczął przeważać. Wzrost na początku był dość niemrawy, ale po godzinie nabrał tempa. Do akcji włączyły się kosze zleceń kupna, które skutecznie oddziaływały na wartość indeksu. Trzeba jednak przyznać, że wzrost nie zawdzięczamy jedynie koszom. Te, owszem, pomogły, ale po stronie popytu po prostu pojawił się nieco większy kapitał. Do południa obrót był znaczący i wydawało się, że sesja zakończy się równie znaczącą przewagą kupujących. Faktycznie, zamknięcie mamy na plusie, a więc nie można się byków czepiać, choć od południa ich aktywność wyraźnie spadła i ograniczała się do utrzymania poziomu osiągniętego przed 12.00. Przynajmniej w przypadku indeksu. Na terminowym widać było pewne nieśmiałe próby poderwania rynku, ale nie zakończyły się one sukcesem.
O ile druga połowa sesji nie była już bezapelacyjną wygraną kupujących, o tyle cała sesja pozostawiła po sobie pozytywne wrażenie. Jest to ważne, bo przed bykami trudne zadanie. Wczoraj ceny kontraktów sięgnęły poziomu wybicia formacji podwójnego szczytu. Na razie ten ruch można traktować jako ruch powrotny, ale gdyby kupującym udało się wyciągnąć ceny ponad 2690 pkt, można byłoby oczekiwać kolejnej próby walki w okolicy 2800 pkt. Niewielkie osłabienie w drugiej części dnia takiego scenariusza nie wyklucza. Moim zdaniem, nadal takie zachowanie należy uznać przynajmniej za realne. Zauważmy, że mamy pod sobą dwukrotnie bronione wsparcie w postaci linii dolnego ograniczenia kanału wzrostowego. Jeśli więc przyjmujemy, że rynek w tej chwili porusza się w kanale, to obecnie mamy do czynienia z wahnięciem w kierunku górnego ograniczenia kanału. Inna sprawa, że nie oczekuję, by udało się go dosięgnąć. Kanał jest dość stromy i zanim by do tego doszło, ceny musiałyby pokonać ważne opory, na co się nie zanosi. Ewentualna bierność popytu może w konsekwencji ponownie skusić podaż do ataku na ostatnie dołki. Ich pokonanie sprzyjać będzie testowaniu minimum bessy.