Tydzień rozpoczynaliśmy, zastanawiając się, czy podaży uda się zejść pod poziom dołka z 28 sierpnia. Zamiast tego ceny powróciły w okolice luki, jaka została wykreślona na ostatniej sesji przed poprzednim weekendem. Popyt miał okazję odrobić tamte straty. Tym bardziej że okoliczności wydawały się sprzyjać śmiałym decyzjom byków. Przejęcie amerykańskich bliźniaków hipotecznych poprawiło nastroje na rynkach akcji.
W poniedziałek luka jednak nie została zamknięta. We wtorek zresztą także nie, choć zaczynaliśmy tego dnia notowania, będąc pod wrażeniem notowań w USA z pierwszej sesji tygodnia. Wtorek zakończył się słabo, a środa przyniosła dalszy spadek cen.
Popyt nie był nawet w stanie podnieść się do poziomu zamknięcia wtorkowego. W tę właśnie środę przełamany został także poziom minimum przeceny z poprzedniego piątku oraz minimum z 28 sierpnia.
Tym samym zrobiło się mało miejsca między aktualnymi notowaniami a lipcowym dołkiem bessy. W czwartek tego miejsca było jeszcze mniej, bo rynek zatrzymał się 29 pkt nad minimum bessy.
Wczorajsza sesja za to zaczęła się w niezłych nastrojach i popyt miał dogodną okazję do podniesienia cen i oddalenia możliwości testu dołka z połowy lipca. Okazja ta nie została wykorzystana. W piątek, jak przez cały tydzień, popyt pozostawał bierny i nie był w stanie sprostać oczekiwaniom, jakie zapewne roiły się w głowach posiadaczy długich pozycji.