To był stosunkowo emocjonujący tydzień. Zwłaszcza dla tych, których horyzont inwestycyjny jest skrócony do maksymalnie kilku dni, ale i inni mieli o czym myśleć. Szczególnie gdy spojrzy się na wykres i przypomni wczorajszą sesję. Końcówka tygodnia było prawdziwie wybuchowa.
Wcześniej przewagę miała bezapelacyjnie podaż. Jeszcze w czwartek rano kreślone były nowe rekordy bessy, ale w ten sam czwartek doszło do wzrostu cen i oddalenia od poziomu dołka.
Prawdziwy run na akcje pojawił się jednak w piątek. Był to wynik czwartkowych notowań w USA, gdzie także zanotowano mocny wzrost cen. Za tą zwyżką stoi zapewne kilka przyczyn. Do głównych można zaliczyć zakaz krótkiej sprzedaży zapowiedziany przez amerykańską komisję papierów wartościowych i giełd (SEC). Do tego resort skarbu przymierza się do wydania kolejnych setek miliardów dolarów w ramach planu przejęcia portfeli skażonych złymi kredytami.
Skala zaangażowania publicznych pieniędzy w celu ratowania rynków finansowych jest bezprecedensowa. Wygląda więc na to, że faktycznie za błędy finansistów zapłacą wszyscy Amerykanie.
No, ale przyjrzyjmy się temu, co miało miejsce ostatniego dnia, bo skala zwyżki pozostawiła wielu graczy z otwartymi szeroko oczami. Giełda przypomina dobry serial w odcinkach. Właśnie skończył się kolejny, i to w najciekawszym momencie.