- Rozmowy z partnerami społecznymi zostały już definitywnie zakończone. Rząd zajmie się ustawą o emeryturach pomostowych na najbliższym posiedzeniu i od razu zostanie ona skierowana do Sejmu - powiedziała wczoraj "Parkietowi" Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister pracy. Przyznała, że na wczorajszym posiedzeniu Komisji Trójstronnej w tej sprawie nie udało się osiągnąć porozumienia ze związkami zawodowymi. I to mimo ustępstw poczynionych przez rząd.

Pomostówki dostanie 240-270 tys. osób, wobec 130-170 tys. początkowo planowanych. Ich wypłata będzie kosztować budżet do 800 mln zł rocznie.

Dla związków zawodowych to jednak za mało. - Chciały, żeby wcześniejsze emerytury dostali m.in. wszyscy nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, budowlańcy i pracownicy z nocnych zmian, czyli jeszcze więcej osób niż dotychczas - mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Podkreśla, że choć grupę uprawnionych poszerzono i tak rząd odniósł sukces, bo na rynku pracy zatrzyma milion osób, a oszczędności z tego tytułu sięgną nawet 10-11 mld zł rocznie. Zadowolona jest też minister pracy Jolanta Fedak. - Uzgodniliśmy około 80 proc. kwestii spornych - twierdzi.

Kością niezgody pomiędzy rządem a związkami pozostał też zapis, że pomostówki wygasną za około 30 lat. Rząd tłumaczy, że warunki pracy się polepszają, a poza tym osoby, których zdrowie w pracy może doznać uszczerbku, mogą w pewnym wieku po prostu zmieniać zajęcie. Obecne przepisy o wcześniejszych emeryturach wygasają z końcem tego roku.