Co się stanie, jeśli zakład emerytalny ogłosi bankructwo, a nikt nie zechce przejąć od niego funduszu dożywotnich emerytur kapitałowych FDEK (trafią do niego nasze oszczędności z II filaru po zakończeniu pracy)? Wypłaty świadczeń emerytom w ostateczności będzie musiał przejąć BGK, któremu rząd chce powierzyć obsługę funduszu gwarancyjnego FDEK. Zdaniem posłów, którzy w tym tygodniu pracują w podkomisji nad ustawą o FDEK, rodzi to wiele wątpliwości. Mają je też przedstawiciele NBP. Mielibyśmy bowiem do czynienia z połączeniem w jednej instytucji zadań ubezpieczeniowych i bankowych, a na dodatek BGK nie jest do tego przygotowany.
- W toku konsultacji nie znaleźliśmy żadnej innej instytucji, która mogłaby w tę rolę wejść - mówiła wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak. Posłowie też nie byli w stanie wskazać dobrej alternatywy, choć padały różne propozycje.
Upadł pomysł powołania nowej instytucji. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny odpada, ponieważ w funduszach emerytalnych nie chodzi o działalność czysto ubezpieczeniową, a poza tym to właściwie instytucja prywatna. ZUS ma za to z ubezpieczeniami za mało wspólnego. - Nie bierze na siebie ryzyka ani nie przygotowuje wieloletnich prognoz. Opiera się na dotacjach wyrównujących braki finansowe - mówiła Chłoń-Domińczak. Dodała, że sam BGK w czasie konsultacji nie sprzeciwiał się temu rozwiązaniu. Pewnie dlatego, że tylko z tego względu rząd przewidział dla BGK do 3,5 proc. prowizji od przelewanych środków (tyle dostaną zakłady emerytalne).
- Z bankructwem zarządzającego funduszem dożywotnich emerytur możemy mieć do czynienia nie wcześniej niż za 15-20 lat, więc obecnie nie trzeba się przejmować brakiem odpowiedniej instytucji zastępczej, która wypłaci świadczenia - twierdził Krzysztof Lutostański, prezes Bankowego PTE.
Z powodu wątpliwości artykuł o BKG pominięto w głosowaniu. Będzie więc trzeba całą sprawę przedyskutować ponownie, co opóźni prace.