Wczorajsza sesja na rynku długu była ściśle powiązana z wydarzeniami na rynku walutowym. Obligacje straciły płynność, a znalezienie ceny graniczyło z cudem. Dramatyczne osłabienie złotego w godzinach porannych nie dawało szans na znalezienie chętnych do kupna papierów, z kolei po popołudniowym umocnieniu złotego zniknęły wszystkie oferty. Dochodziło więc tylko do pojedynczych transakcji. Kondycja rynku jest słaba, a nastroje zmienne. Uczestnicy rynku reagują nerwowo i trudno w tej chwili mówić o fundamentalnym podejściu do inwestowania. Warto jednak zastanowić się nad obecną sytuacją pod tym właśnie kątem. Rentowności obligacji osiągnęły poziom stopy lombardowej. Zakładając, że interwencja na rynku stóp w Polsce, podobna do tej dokonanej w środę na Węgrzech, jest mało prawdopodobna, można założyć, że ceny długu dotknęły wczoraj dna. Czy czeka nas szybkie odbicie? Biorąc pod uwagę szerokość spreadów, rentow- ności mogą być niższe z dnia na dzień. Kłopoty z finansowaniem wcale nie muszą być przeszkodą - ostatnie spadki cen odbyły się przecież przy niskich obrotach.