Po sesji z jednym z największych wzrostów w historii notowań w USA silna zwyżka na naszym rynku nie była niczym dziwnym. Dziwny był może nieco zachowawczy poziom otwarcia, ale późniejsze godziny pokazały, na co stać popyt. Przynajmniej, jeśli chodzi o poziom wycen. Wczorajsza sesji to oczywiście bezapelacyjna przewaga kupujących. W mediach zaczęły pojawiać się już pytania, czy to oznacza koniec spadków? Dwa dni od zaliczenia minimum bessy i już szuka się nadziei na to, że ta bessa się skończyła. Niestety, takie oczekiwania sprawiają, że o dnie bessy mówić jest przedwcześnie.

Na wczorajszej sesji pewnie było trochę emocji, ale warto sobie uzmysłowić, że ten dzień, a także dwa poprzednie, nie zmieniają wiele w obrazie rynku. Tak, od dołka ceny wzrosły o 300 pkt. Tak, to jest dużo, bo około 20 proc. Wartość w normalnych czasach znacząca, bo wielokrotnie przekraczająca dzienną zmienność na rynku, a więc istotna. Tylko że my w tej chwili nie mamy normalnych warunków albo należy raczej powiedzieć, że są one normalne inaczej. Nie można tych samych miar przykładać do sytuacji trwającej tendencji oraz dramatu poważnej wyprzedaży i poszukiwań zakończenia spadków. Obecnie zmienność dzienna jest tak duża, że mimo tej skali, wzrost pozostaje w granicach normy. Rzućmy okiem na wykresy, by przekonać się, że jak wygląda ta zwyżka w porównaniu z poprzedzającą ją falą spadków. Dynamiczny spadek, ocierający się o panikę, sprawił, że rynek osiągnął skrajne wyprzedanie, a w konsekwencji silne odreagowanie.

Właśnie z takim odreagowaniem mamy teraz do czynienia. Odbicie jest spore, ale nie tak znowu wielkie, by już zagrozić pozycjom utrzymywanym przez graczy operujących w średnim terminie. Tu potrzeba zwyżki przynajmniej do 1900 pkt. Wtedy zamknięte mogą być krótkie pozycje.

Ewentualne otwarcie pozycji długich to zupełnie inna historia i wydaje się, że nie na obecne czasy. To się bowiem wielce prawdopodobne, że po aktualnej korekcie ceny zjadą w okolice poniedziałkowego dołka. Dopiero ten ruch i zachowanie popytu w okolicach minimum bessy będzie mogło coś powiedzieć o szansach na trwalszą zwyżkę.

W tej chwili mamy odbicie. Spore, ale i po sporej przecenie. Mówienie o końcu bessy jest bliższe myśleniu życzeniowemu niż przemyślanej analizie. Na odtrąbienie końca bessy jest za wcześnie.