Nie mam zbyt wiele czasu, żeby poświęcić go wyszukiwaniu jak najbardziej atrakcyjnych form lokowania nadwyżek finansowych. Kiedyś próbowałem trochę grać na giełdzie, ale efekty moich samodzielnych inwestycji były średnio zadowalające. Giełda wymaga bieżącego śledzenia informacji ze spółek i nieustannego szukania okazji rynkowych. Nie można grać na parkiecie, nie monitorując nieustannie serwisów informacyjnych. Trzeba też wyczuć, kiedy zamknąć pozycję i zrealizować zysk. To wymaga wiele zachodu. To nie dla mnie.
Dlatego swoje oszczędności lokuję w funduszach inwestycyjnych. Wybieram je na własną rękę. Czasami tylko konsultuję się z zaprzyjaźnionym doradcą finansowym. Nie korzystam z usług private bankingu. Staram się, żeby mój portfel funduszy był mocno zdywersyfikowany. Są w nim zarówno fundusze dłużne, mieszane, jak i akcyjne. Od jakiegoś czasu mam też jednostki udziałowe funduszy surowcowych. Nie jestem wierny jednemu TFI. W portfelu mam instrumenty różnych towarzystw. Uważam, że strategia maksymalnego rozproszenia ryzyka jest lepsza niż zawierzenie tylko jednemu TFI, które zawsze może zaliczyć przecież jakieś potknięcie.