Wielu ekspertów spiera się o to, na jakim etapie hossy jesteśmy – początku, środku, schyłku. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii? Przyjmijmy, że analizujemy indeks WIG.
Zakładając, że pierwsza fala wzrostowa rozpoczęła się w lutym 2009 r. i zakończyła w kwietniu 2011 r., a krach z lata 2011 r. uznamy za drugą falę spadkową, to aktualnie znajdujemy się w trzeciej fali wzrostowej. Do tego typu rozumowania upoważnia nas przełamanie przez WIG szczytu z kwietnia 2011 r. (50 502 pkt). Trzecia fala powinna być najbardziej dynamiczna i najdłuższa ze wszystkich (przy założeniu, że najdłuższą falą nie będzie fala piąta). W układzie tygodniowym obecną zwyżkę potwierdza optymistyczny układ wielu wskaźników technicznych, średnich ruchomych oraz wzrost wolumenu obrotów.
Jakiego zachowania WIG do końca roku możemy się spodziewać? Czeka nas silniejsza korekta?
Analizując wskaźniki w układzie dziennym istnieje duże prawdopodobieństwo wystąpienia korekty spadkowej. Jednak z uwagi na fakt, że wielu inwestorów i analityków jej wyczekuje, możliwe, że wcale do niej nie dojdzie lub też będzie ona bardzo płytka, od 5 do 10 proc. spadku. Jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z trzecią falą wzrostową, to jej zasięg i siła mogą wielu zaskoczyć, zwłaszcza że do tej pory liderami wzrostu były spółki o małej i średniej kapitalizacji, a te większe firmy dopiero rozpoczęły wzrost.
A może pierwsze skrzypce będą grały efekty sezonowe – rajd św. Mikołaja i efekt stycznia?