W tym tygodniu WIG20 po raz pierwszy od sześciu lat przejściowo spadł poniżej psychologicznej bariery 2000 pkt (dla porównania – na początku tego roku kurs WIG20 sięgał ponad 2300 pkt). Z punktu widzenia analizy technicznej rodzi się niezwykle niebezpieczna sytuacja. Jeśli trend spadkowy nabierze tempa, kolejna fala zniżek może zepchnąć WIG20 nawet w okolice 1750 pkt.
Biorąc pod uwagę spadkowy układ rynku, wypada wspomnieć o możliwościach, jakie stwarza zarabianie na spadkach cen, czyli tzw. krótka sprzedaż. Schemat jest dziecinnie prosty: kupując akcje (lub indeks), liczymy na wzrost cen. Natomiast dokonując krótkiej sprzedaży, zarabiamy, gdy ceny spadają.
Tyle teorii, czas na praktykę. Spójrzmy więc nieco głębiej na to, co dzieje się na warszawskiej giełdzie. W trendzie spadowym znajduje się nie tylko wspomniany wcześniej WIG20, ale także kursy wielu spółek wchodzących w jego skład. Przykładem może być taki kolos jak KGHM. Przez cały ubiegły tydzień kurs spółki produkującej miedź skutecznie wzbraniał się przed zejściem poniżej 90 zł. Postępująca przecena metalu (na światowych giełdach surowców) w końcu musiała pociągnąć za sobą także kurs akcji. W tym tygodniu doszło do wybicia w dół z kształtującej się przez kilka tygodni tzw. formacji głowy z ramionami (RGR). Zgodnie z teorią analizy technicznej potencjalny zasięg spadków może sięgać 80 zł, a nawet niżej.
W trendzie spadkowym znajdują się akcje dwóch największych banków działających w naszym kraju – PKO BP i Pekao. Tylko od początku listopada kursy straciły odpowiednio 5 oraz 4 proc.
W warunkach giełdowej bessy umiejętne zastosowanie krótkiej sprzedaży może stanowić klucz do sukcesu w konkursie. Należy przypomnieć, że z gry na spadki niezwykle chętnie korzystały zespoły, które zdobyły czołowe lokaty w poprzednich edycjach konkursu – np. w 2013 oraz w 2014 r. Kto wie, być może tegoroczni laureaci SIGG powielą ten scenariusz? Odpowiedź na to pytanie poznamy najwcześniej w połowie stycznia. MBL