Nie chodzi jednak o dodanie do niej osób, które zdadzą kolejny egzamin organizowany przez KNF. Na stronie Rządowego Centrum Legislacyjnego pojawił się bowiem projekt rozporządzenia, które określa, jakie zagraniczne tytuły będą dawać licencję maklera i doradcy. Drogę do zdobycia odpowiednich uprawnień właśnie w ten sposób otworzyła III transza ustawy deregulacyjnej, która w sierpniu została podpisana przez prezydenta. Z projektu wynika, że o licencję maklerską bądź też doradcy inwestycyjnego będą mogły ubiegać się osoby, które posiadają tytuł CFA bądź też CIIA.
– W chwili obecnej, w ocenie projektodawcy, jedynie tytuł CFA wraz z honorowanym aktualnie tytułem CIIA nadawanym przez Stowarzyszenie Certyfikowanych Międzynarodowych Analityków Inwestycyjnych wypełnia wytyczne ustawowe pozwalające na uznanie, iż zakres wiedzy, który należy wykazać w celu uzyskania tych tytułów jest zbliżony do zakresu tematycznego obowiązującego na egzaminie odpowiednio dla maklerów lub doradców – czytamy w uzasadnieniu do rozporządzenia. Co na to maklerzy i doradcy?
– Postępująca globalizacja rynków finansowych przenosi się także na globalizację i unifikację uprawnień oraz licencji, zatem uznawanie zagranicznych certyfikatów w Polsce też powinno mieć miejsce. Trzeba jednak uważać z pochopnym rozszerzaniem takiej listy certyfikatów, aby nie spowodować inflacji tytułów maklera i doradcy. Wadę obecnej propozycji dostrzegam w konieczności ponoszenia przez kandydatów stałych kosztów utrzymania zagranicznych licencji sięgających kilkuset dolarów rocznie. Ponadto zagraniczne tytuły i certyfikaty otrzymuje się po zdaniu egzaminu i przystąpieniu do stowarzyszenia zrzeszającego posiadaczy danego certyfikatu. Rozsądnie byłoby wprowadzić analogiczny zapis w przypadku tak otrzymanych licencji maklerskich i doradczych – uważa Paweł Cymcyk, prezes ZMiD.