Mimo wielu zmian w systemie emerytalnym, dotychczas żaden rząd nie znalazł recepty na jego prawidłowe funkcjonowanie. Burza wokół otwartych funduszy emerytalnych i powolne wycofywanie się z drugiego filara, a także zaproponowany przez prezydenta Andrzeja Dudę powrót do niższego wieku emerytalnego, sprawiają, że coraz częściej zastanawiamy się, jak będą wyglądać nasze portfele, gdy przestaniemy już pracować.
Większe lub mniejsze zmiany w publicznym systemie nie prowadzą niestety do zwiększenia przyszłych świadczeń. Wręcz przeciwnie, zasady wprowadzone w 1999 r., a dokładnie przejście z systemu o zdefiniowanym świadczeniu na system o zdefiniowanej składce spowodowały, że wysokość emerytury została uzależniona od tego, jak dużo na nią zaoszczędziliśmy oraz jak długo będziemy pobierać świadczenie. W rezultacie emerytury z tzw. nowego systemu są niższe niż te ze starego, ale w dłuższym okresie ich utrzymanie na takim poziomie byłoby katastrofalne dla finansów publicznych.
Niestety, przyszłość nie napawa optymizmem. Według raportu Kancelarii Prezydenta po 37 latach opłacania składek osoba, która właśnie rozpoczyna pracę, będzie odbierać na emeryturze około 20 proc. ostatniej pensji.
Te świadczenia może jeszcze znacząco zmniejszyć krótszy okres składkowania. Obniżający wiek emerytalny projekt prezydenta Andrzeja Dudy trafił właśnie do Sejmu. Projekt wprawdzie daje dobrowolność w kwestii przejścia na emeryturę – jak zaznaczył sam prezydent, sprawą oczywistą jest, że jeśli ktoś decyduje się przejść wcześniej na emeryturę, to otrzyma emeryturę odpowiednio niższą. Ale każdy będzie mógł dobrowolnie podjąć decyzję.