– Klienci TFI muszą się pogodzić z tym, że przy obecnym poziomie stóp procentowych po prostu nie będą zarabiali tyle co kiedyś – stwierdził Michał Duniec, prezes Analiz Online. – Oczywiście w ujęciu nominalnym. W Polsce mamy deflację, co oznacza, że realne stopy zwrotu są wyższe niż nominalne – zwrócił uwagę uczestnikom debaty „Ciekawe inwestycje na „ciekawe" czasy. W poszukiwaniu aktywów z potencjałem".
Karol Matczak, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Citi Handlowego, zaznaczył, że jeżeli chcemy zarobić 4–5 proc. rocznie, czyli tyle, ile jeszcze niedawno można było zyskać na lokacie bankowej, musimy skonstruować portfel, który w 50 proc. będzie się składał z ryzykownych aktywów. – I to przy optymistycznym założeniu, że ta ryzykowna część przyniesie nam 10 proc. zysku rocznie – podkreślił.
Paneliści zgodzili się, że taka konstrukcja portfela na obecne „ciekawe" czasy zdecydowanie nie jest wskazana dla inwestora „depozytowego", który – przyzwyczajony do 4–5 proc. rocznie bez ryzyka, zaczyna się rozglądać za bardziej rentownymi inwestycjami niż dzisiejsze lokaty (średnio 1,5 proc. na 12 miesięcy). – Osoba lokująca wyłącznie na lokatach w żadnym razie nie może zaczynać od inwestycji w akcje. Powinna wybrać bezpieczne fundusze gotówkowe i pieniężne i być może, z czasem, stopniowo zwiększać udział ryzykownych inwestycji w portfelu – wyjaśnił Tomasz Mirek, dyrektor ds. sprzedaży detalicznej Union Investment TFI.
A jak taki portfel inwestycyjny na „ciekawe" czasy może wyglądać w przypadku oszczędzającego celującego w 4–5 proc. zysku rocznie, przekonanego już do akcji? Takim inwestorem jest Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora Biura Maklerskiego Alior Banku. – Mój osobisty portfel składa się teraz w około 40 proc. z funduszy akcji, przy czym z tych 40 proc. 10–15 proc. stanowią strategie polskiego szerokiego rynku. Pozostałą część ryzykowną zajmują akcje zagraniczne, przede wszystkim z krajów rozwiniętych. 60 proc. całego portfela przeznaczam na bezpieczne instrumenty – obligacje o krótkim terminie do wykupu, fundusze gotówkowe i lokaty. Jeszcze pół roku temu udział akcji w tym portfelu był mniejszy, ale przyjąłem strategię polegającą na tym, że jeżeli coś tanieje, to dokupuję, jeżeli drożeje, to sprzedaję. Stąd stopniowy wzrost udziału polskich akcji w mojej inwestycji – przedstawił Mierzwa, zastrzegając, że daleko mu do defensywnego, „depozytowego" inwestora. – Nie wiem, czy sam fakt, że coś tanieje, jest wystarczającym argumentem za kupowaniem – sprowokował go Matczak. – Oczywiście, że nie. Atrakcyjnym wycenom muszą towarzyszyć fundamentalne przesłanki – odparł Mierzwa.
Zdaniem Michała Duńca doskonałym i zupełnie niewykorzystywanym sposobem na osiągnięcie dodatkowego zysku z coraz niżej oprocentowanych lokat jest opakowanie ich w Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). – Dostajemy ulgę w podatku dochodowym, a odsetki – czyli zyski – są zwolnione z podatku Belki. To namacalny, dodatkowy zarobek, którego nie daje lokata bez takiego opakowania – podkreślił. Zgodził się z nim Tomasz Mirek. – Tak naprawdę IKZE oraz Indywidualnego Konta Emerytalnego (IKE) nie należy traktować rozdzielnie. Oszczędzając na obu kontach jednocześnie, otrzymujemy jeszcze wyższe korzyści – zaznaczył.