Ci drudzy mają płacić proporcjonalnie więcej – nie 0,39 proc. wartości aktywów, ale 0,6 proc. Dla PZU oznaczałoby to konieczność zapłaty z tytułu nowego podatku około 340 mln zł rocznie, co odpowiada mniej więcej 13 proc. przewidywanego przez analityków na ten rok zysku netto grupy.
Inne reguły dla towarzystw ubezpieczeniowych niż dla banków mocno zaskoczyły rynek. Zakłady będą musiały oddać 0,6 proc. swoich aktywów w skali roku (0,05 proc. miesięcznie). Zdaniem branży to niesprawiedliwe i nierówne traktowanie. – Stopa opodatkowania dla ubezpieczycieli powinna zostać zmniejszona do wysokości stopy opodatkowania przewidzianej dla banków – uważa Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Ponadto od podstawy opodatkowania powinna być odjęta wartość kapitałów własnych zakładów ubezpieczeń, które wynoszą obecnie ponad 30 mld zł – uważa Prądzyński. Jak podkreśla, to środki gwarantujące bezpieczeństwo zakładów ubezpieczeń, a co za tym idzie, także ich klientów.
– Jest to w naszej opinii niezbędne z punktu widzenia bezpieczeństwa działalności ubezpieczeniowej wyłączenie, które powinno się znaleźć w projekcie ustawy – dodaje.
Jak wynika z naszych kalkulacji, obecne zapisy sprawią, że branża odda do budżetu państwa około 540 mln zł w skali całego roku. Gdyby natomiast objąć podatkiem całą branżę (znieść próg 4 mld zł) i zrównać stawki z tymi dla banków (0,39 proc.), wówczas wpływy fiskusa wzrosłyby do około 700 mln zł. Natomiast gdyby znieść próg 4 mld zł, to do osiągnięcia wpływów na planowanym przez rząd poziomie 0,6 mld zł wystarczyłby podatek równy około 0,34 proc. wartości aktywów.
PZU jako największy gracz na rynku zapłaci najwięcej. Przy obecnych zapisach w projekcie ustawy ubezpieczeniowa grupa musiałaby oddawać co roku fiskusowi około 340 mln zł, czyli ponad 60 proc. planowanych wpływów z całej branży.