Pracę tę porównałbym do obserwacji partii szachów na statku. Graczami są spółki i instytucje, których ruchy na spokojnym morzu są zazwyczaj optymalne, ale kiedy nadchodzi sztorm, każdy stara się nie wypaść z szachownicy, ewentualnie „pomóc" w tym innym. Najtrudniejsze w pracy analityka jest więc przewidzenie tych optymalnych ruchów oraz sztormów. Zawód ten wymaga też dużej pokory, wyciągania wniosków z niepowodzeń.
Specjalizuje się pan m.in. w branży chemicznej oraz spółkach paliwowych. Jaki to może być dla nich rok?
Sądzę, że najbliższy rok powinien być pod względem wyników dobry dla rafinerii i spółek chemicznych, które korzystają z niskich cen surowców oraz mocnego dolara. Jest to jednak w znacznym stopniu wycenione przez rynek, patrząc na kursy akcji. Szans na zarobienie pieniędzy upatrywałbym więc w odpowiedniej selekcji spółek o ekspozycji wydobywczej, mocnym bilansie. Przykładem takiej firmy w Polsce jest moim zdaniem PGNiG, w przypadku którego istnieje też szansa na hojną dywidendę. Uważam, że ceny ropy, a w szczególności ceny gazu, w Europie mogą nas pozytywnie zaskoczyć w drugiej połowie 2016 r. Sądzę, że produkcja ropy cechuje się pewną bezwładnością i z opóźnieniem, ale istotnie zareaguje na spadek inwestycji obserwowany w branży od końca 2014 r. W przypadku gazu wskazujemy na ryzyko pojawienia się ceny oligopolistycznej, co wiązałoby się z jej wzrostem o nawet 30–40 proc. Taki scenariusz jest możliwy, jeżeli któryś z trzech kluczowych graczy (tj. Gazprom, Statoil, Qatargas) zdecydowałby się na zmniejszenie sprzedaży do Europy – dla każdego z nich byłoby to posunięcie optymalne, co uprawdopodobnia takie działanie.
Jest pan również szefem działu analiz w Ipopemie. W związku z tym pytanie bardziej ogólne: jaki to będzie rok dla polskich indeksów i na które branże i spółki warto zwrócić uwagę?
Razem z zespołem jesteśmy przed wydaniem strategii rocznej, dlatego na razie wolałbym wstrzymać się z wydaniem opinii na ten temat. Niewątpliwie sytuacja na polskim rynku jest trudna, gorsza niż na rynkach Europy Zachodniej, gdyż w wycenach spółek materializują się lokalne czynniki ryzyka. Moment, w którym panuje duża zmienność, niska przewidywalność, a inwestorom zaczyna brakować optymizmu, jest też dobry do zarabiania pieniędzy, choć większą uwagę trzeba zwrócić na selekcję i zarządzanie ryzykiem portfela.
Jakie stawia pan sobie cele na przyszłość? Pana poprzednicy z Ipopemy przeszli na „drugą stronę mocy", czyli do TFI. Pan też o tym myśli?