Przełomowym momentem w pogarszających się od lat stosunkach chińsko-amerykańskich może się okazać zaplanowane na środę spotkanie prezydentów Joe Bidena i Xi Jinpinga. Obaj przywódcy, którzy nie rozmawiali twarzą w twarz ani razu od 12 miesięcy (Xi nie odwiedzał USA od sześciu lat), spotkają się przy okazji odbywającego się w San Francisco szczytu APEC, układu mającego pogłębiać współpracę gospodarczą między krajami leżącymi w basenie Pacyfiku.
Wzajemne relacje dwóch największych potęg gospodarczych świata podkopała najpierw zainicjowana przez administrację Donalda Trumpa wojna handlowa. Jednak dopiero konsekwencje pandemii Covid-19 oraz rosyjskiej inwazji na Ukrainę sprawiły, że świat stanął na krawędzi rozpadu na dwa bloki gospodarcze.
Pogłębianie się deglobalizacji to problem zwłaszcza dla Niemiec, największej gospodarki Europy i głównego partnera handlowego Polski. Związane z rosyjską inwazją na Ukrainę zagrożenie skutecznie skłoniło rządy zachodnioeuropejskie do ściślejszej współpracy z Waszyngtonem, co przekłada się m.in. na rozluźnianie więzów gospodarczych z Chinami.
Europejczycy – wprawdzie bez entuzjazmu – przyłączyli się do amerykańskich sankcji mających na celu ograniczenie Chińczykom dostępu do najbardziej zaawansowanych mikroprocesorów. UE i USA podjęły też współpracę obliczoną na zmniejszenie zależności w kwestii strategicznych surowców – Chiny kontrolują chociażby podaż kluczowych dla zielonej rewolucji w energetyce metali ziem rzadkich.
Od szczytu z 2016 r. chińskie inwestycje bezpośrednie w Europie skurczyły się kilkukrotnie, jednak Chiny wciąż pozostają największym partnerem handlowym UE. Od rekordu w 2021 r. niemiecki eksport do Chin jest pod presją, m.in. za sprawą słabej koniunktury w tamtejszej gospodarce. Jednak wciąż Państwo Środka pozostaje kluczowym partnerem handlowym Niemiec, a to czyni je podatnymi na chińskie retorsje za ewentualne przyłączanie się do kroków podejmowanych przeciw niemu przez USA.