– Wiem, jak drobni inwestorzy są okradani, wysysani i potrząsani. Dlatego właśnie tam rozpoczniemy pierwsze śledztwo – zapowiedział Kilicdaroglu w rozmowie z agencją Bloomberg. Stwierdził również, że chce powołać specjalną komisję mającą zbadać prawdziwy stan gospodarki tureckiej, przyjrzeć się działalności państwowego urzędu statystycznego oraz banku centralnego.
– Dane z Turcji nie są transparentne, nie są dokładne. Nie mamy wystarczających informacji dotyczących naszych zobowiązań i o naszych dochodach i wydatkach – stwierdził Kilicdaroglu.
Kemal Kilicdaroglu, główny kandydat opozycji w tureckich wyborach prezydenckich, zapowiada m.in. dochodzenie w sprawie funkcjonowania giełdy stambulskiej. Fot. BULENT KILIC/AFP
14 maja zmierzy się on w pierwszej turze wyborów prezydenckich z obecną głową państwa Recepem Erdoganem. Sondaże przeprowadzone w ciągu ostatnich dwóch tygodni dają mu od 42 proc. do 53 proc. poparcia. Erdogan ma w nich natomiast poparcie w przedziale od 42 proc. do 51 proc. Zapowiada się więc na bardzo wyrównany pojedynek wyborczy, od którego będą zależały dalsze losy gospodarki i rynku tureckiego. Gdyby doszło do przegranej Erdogana, to m.in. bank centralny stałby się wolny od nacisków w prowadzeniu polityki pieniężnej.
Duża niepewność co do wyniku wyborów tworzy wśród inwestorów popyt na zabezpieczanie się kontraktami terminowymi przed zmiennością. O ile jeszcze w piątek sugerowały, że implikowana zmienność kursu liry sięgnie w ciągu siedmiu dni 8,4 proc., o tyle na początku tygodnia wskazywał, że wyniesie ona aż 74 proc. Część analityków spodziewa się osłabienia liry niezależnie od tego, kto wygra wybory. Może być bowiem trudno dalej utrzymać mechanizmy ograniczające przepływ kapitału i powstrzymujące osłabienie tureckiej waluty.