W kwietniu, już po ataku Rosji na Ukrainę, Międzynarodowy Fundusz Walutowy oczekiwał, że aktywność w światowej gospodarce, mierzona produktem krajowym brutto, wzrośnie w tym i w przyszłym roku o 3,6 proc., zamiast – odpowiednio – o 4,4 i 3,8 proc., jak oceniał w styczniu. Teraz nawet te kwietniowe przewidywania jawią się jako nadmiernie optymistyczne i to mimo tego, że I kwartał w niektórych spośród najważniejszych gospodarkach był lepszy, niż się wtedy wydawało.
Opublikowane w środę prognozy MFW sugerują, że globalny PKB zwiększy się w tym roku o 3,2 proc., a w kolejnym o 2,9 proc., po zwyżce o 6,1 proc. w 2021 r. Ta rewizja prognoz „odzwierciedla gasnący wzrost w trzech największych gospodarkach świata – USA, Chinach i strefie euro – z istotnymi konsekwencjami dla perspektyw całego świata” – tłumaczy główny ekonomista MFW Pierre-Olivier Gourinchas.
Spowolnienie na życzenie
W USA i w strefie euro kluczowym hamulcem wzrostu jest wysoka inflacja, która obniża siłę nabywczą dochodów gospodarstw domowych i prowadzi do zacieśniania polityki pieniężnej. W Europie na to nakładają się jeszcze konsekwencje wojny w Ukrainie, przede wszystkim ograniczenia w dostępności surowców energetycznych. Gospodarce Chin szkodzi z kolei przyjęta przez tamtejszy rząd strategia „zero covidu” oraz pogłębiający się kryzys na rynku nieruchomości.
W ocenie MFW aktywność ekonomiczna w USA zwiększy się w tym roku o 2,3 proc., a w 2023 r. zaledwie o 1 proc. Strefa euro może liczyć na wzrost PKB o 2,6 proc. w br. i 1,2 proc. w 2023 r. Aktywność w gospodarce Chin zwiększyć się ma zaś według MFW w tym roku jedynie o 3,3 proc., a w 2023 r. o 4,6 proc. W zachodnich gospodarkach takie wyniki byłyby przyzwoite, ale w Chinach prognozowany na ten rok wzrost PKB byłby najniższy od ponad 40 lat, pomijając pandemiczny 2020 r.