Goldman Sachs niedawno opublikował prognozę mówiącą, że ryzyko recesji w Stanach Zjednoczonych w nadchodzących dwóch latach wynosi 35 proc. Czy uważa pan, że polityka Fedu może przyczynić się do wywołania recesji? Czy Fed może zbyt agresywnie zacieśniać politykę pieniężną?
Rzeczywiście jesteśmy nieco zaniepokojeni ryzykiem wystąpienia recesji w USA. 35-procentowe prawdopodobieństwo jej pojawienia się w ciągu 24 miesięcy jest wyższe od średniej historycznej. Głównym powodem naszego niepokoju jest to, że presja cenowa i płacowa stała się bardzo intensywna, a rynek pracy jest przegrzany. By zapewnić równowagę na rynku pracy, by pogodzić nadmierny popyt z podażą, potrzebny będzie albo bardziej umiarkowany popyt na pracę – co oznaczałoby wolniejszy wzrost gospodarczy lub nawet recesję, albo odbudowę podaży siły roboczej, której wzrost był „miękki" m.in. w wyniku pandemii. Jest więc wiele niepewności, ale nie sądzimy, by recesja była nieuchronna. Jeśli podaż na rynku pracy wzrośnie, a Fed będzie w stanie zacieśnić politykę pieniężną, tak by ograniczyć popyt i wyhamować wzrost liczby nowych etatów i przy okazji nie doprowadzić do dużej zwyżki stopy bezrobocia, to „miękkie lądowanie" gospodarcze będzie możliwe. Ścieżka dla tego „lądowania" jest jednak dosyć wąska. Gdyby doszło do recesji, to najbardziej prawdopodobną jej przyczyną byłoby zbyt duże pogorszenie warunków zdobywania finansowania w reakcji na przegrzanie rynku pracy i zacieśnianie polityki pieniężnej. Różniłoby się to od „standardowej" recesji spowodowanej spadkiem popytu w najbardziej wrażliwych sektorach.
Jakie są przyczyny przegrzania amerykańskiego rynku pracy? Czy to tylko skutek trendów związanych z pandemią, czy czegoś głębszego?
Lubimy analizować sytuację na rynku pracy za pomocą wskaźnika, jakim jest tzw. luka pracowniczo-etatowa. Jest to różnica pomiędzy liczbą etatów – zarówno tych już zajętych, jak i nowych – a liczbą pracowników. Ta luka wynosi obecnie około 5,5 mln, co jest jej największym rozmiarem w historii USA po 1945 r. Jest ona głównie spowodowana słabością podaży na rynku pracy. Gdy przyglądamy się popytowi na pracę, to widzimy, że jest on podobnie duży jak przed pandemią. Słabość tkwi więc głównie w podaży, głównie w spadku stopy uczestnictwa w rynku pracy, ale również w słabszym wzroście populacji oraz imigracji. Na nieco głębszym poziomie słabość podaży jest kombinacją czynników związanych z pandemią oraz skutkiem tego, że ludzie mieli możliwość korzystania z hojnego rządowego wsparcia fiskalnego. Duża część z tego nadzwyczajnego wsparcia przestała już jednak płynąć. Federalne dodatki do zasiłków dla bezrobotnych wygasły we wrześniu zeszłego roku. Choć infekcje na Covid-19 znów rosną w USA, to większość ludzi przystosowała się do życia i pracy w pandemii. Spodziewamy się więc, że siła robocza może się powiększyć o 1 mln – 1,5 mln ludzi. W ten sposób osiągnięta zostanie częściowa odbudowa podaży na rynku pracy. W naszym scenariuszu bazowym, w którym USA unikają recesji, dochodzi do takiej częściowej odbudowy podaży pracy, ale także do wyhamowania przyrostu nowych etatów i popytu na pracę.
Dane z amerykańskiego rynku pracy wskazywały niedawno na dosyć przyzwoity wzrost płac. Jednocześnie mamy w USA najwyższą inflację od ponad 40 lat. Czy gospodarce amerykańskiej grozi więc wpadnięcie w spiralę płacowo-cenową?