Czego chce Putin i co może skłonić go do przerwania wojny?

Celem krótkoterminowym rosyjskiego prezydenta jest zdobycie Kijowa i zmiana władz na Ukrainie. Celem dalszym jest odbudowa potęgi dawnego imperium i skompromitowanie Zachodu. Część Rosjan widzi jednak, że koszt tego przedsięwzięcia może być zbyt duży.

Aktualizacja: 26.02.2022 14:21 Publikacja: 26.02.2022 13:41

Kontrolowane przez Ukrainę tereny graniczące z separatystycznymi republikami były ostrzeliwane już o

Kontrolowane przez Ukrainę tereny graniczące z separatystycznymi republikami były ostrzeliwane już od dłuższego czasu. Rosja uzasadnia operację wojskową przeciwko Ukrainie „koniecznością odsunięcia zagrożenia” dla tych republik.

Foto: AFP

– Putin zawsze komunikuje Zachodowi, co chce zrobić, po czym przystępuje do działania – stwierdził Micheil Saakaszwili, były prezydent Gruzji. I tym razem rosyjski przywódca postępował według prostego scenariusza. Zachód liczył, że trzyma on od wielu miesięcy ponad 150 tys. żołnierzy nad granicami Ukrainy tylko po to, by postraszyć Kijów i wytargować ustępstwa od Zachodu. Gdy oficjalnie uznał niepodległość separatystycznych państewek – Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) i Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL), wielu analityków sądziło, że na tym się zatrzyma. Ot, taki scenariusz wyjścia z twarzą z kryzysu, w który sam się wpakował. Nawet ukraiński rząd próbował bagatelizować zagrożenie.

– Terytoria regionów donieckiego i ługańskiego są tymczasowo okupowane przez Rosję od ośmiu lat. Obecnie uznanie ich statusu w żaden sposób nie wpływa na nasze życie gospodarcze, nasz rozwój i na wypełnianie przez nas wszystkich zobowiązań wobec społeczeństwa – zapewniał Denys Szmyhal, premier Ukrainy.

Uznając władzę separatystów w Donbasie i Ługańsku, Rosja nie miała zamiaru się zatrzymać. Realizowała scenariusz znany nam od czasów konfederacji targowickiej – ruszyła na podbój obcego kraju po wyreżyserowanym akcie „zaproszenia" jej przez swoją agenturę. Jakie będą kolejne kroki Putina? Ogłaszając wojnę, stwierdził, że chce „zdemilitaryzować" i „zdenazyfikować" Ukrainę. Za nazistę uważa m.in. demokratycznie wybranego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. (– Ja mam być nazistą? Szkoda, że tego nie słyszy mój dziadek, który był sowieckim żołnierzem w czasie wojny – stwierdził Zełenski). Deklarowanym celem wojny jest więc zdobycie Kijowa, pojmanie ukraińskich władz i rozbicie ich armii. W trakcie pisania tego artykułu rosyjskie wojska zbliżały się do Kijowa, a ukraińskie tajne służby ostrzegały, że chcą one pojmać władze kraju i wymusić na nich kapitulację. Gdyby to się nie udało, mają zainstalować w Kijowie rząd kolaboracyjny. W ten sposób miałaby powstać „druga Ukraina", pełniąca podobną rolę jak w czasie zimnej wojny Niemcy Wschodnie czy Korea Północna. Czy jednak realizacja tego celu nie okaże się dla Rosji zbyt kosztowna?

Sojusznik Pekinu

Sytuacja na frontach wojny może się bardzo szybko zmieniać, ale pierwsze dwa dni starć pokazały, że Ukraińcy stawili Rosji twardy opór. W mediach społecznościowych szybko pojawiły się filmy i zdjęcia zniszczonego rosyjskiego sprzętu. Rosyjskim wojskom nie szło już tak łatwo jak w 2014 r. na Krymie lub później w Syrii. W pierwszym dniu wojny inwestorzy panicznie wyprzedawali rosyjskie aktywa. Rubel stał się rekordowo słaby, kurs sięgnął poziomu niemal 90 rubli za 1 USD, a moskiewski indeks RTS stracił w jeden dzień prawie 40 proc. Majątki najbogatszych rosyjskich biznesmenów spadły o 39 mld USD. To jednak za mało, by skłonić Putina do opamiętania się. W piątek rosyjskie aktywa odrabiały część strat. Putin apelował zaś do oligarchów, by „podchodzili ze zrozumieniem" do tego, co się dzieje.

GG Parkiet

Rosja wyraźnie też liczy, że w obliczu zachodnich sankcji wsparciem gospodarczym dla niej będą Chiny. Już w latach 2000–2017 chińskie banki udzieliły kredytów na różne projekty w Rosji na łącznie 151 mld USD. Pekin może też zapewniać Rosji dostęp do technologii blokowanych przez zachodnie sankcje.

– Poziom chińskiego wsparcia dla działań rosyjskich może być ważnym czynnikiem kształtującym obecny kryzys – wskazuje Tom Rafferty, analityk Economist Intelligence Unit.

Pekin z pewnością uważnie przygląda się reakcji Zachodu na działania Rosji. Może go to zachęcić do bardziej agresywnych działań wobec Tajwanu. W czwartek w tajwańską strefę obrony powietrznej wleciało dziewięć chińskich myśliwców. „Przyzwyczajajcie się do tego. Jutro może nadlecieć więcej myśliwców Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej" – napisał na Twitterze Hu Xijin, redaktor naczelny państwowego chińskiego tabloidu „Global Times".

Oznaki niezadowolenia

Czy można jednak liczyć, że Putin zostanie zmuszony do zmiany kursu bądź obalony przez opozycję wewnętrzną? Znaczącej opozycji politycznej, w znaczeniu zachodnim, w Rosji obecnie nie ma. Została skutecznie spacyfikowana. Opozycją nie są również oligarchowie. Ich majątki są zależne od łaski Putina, a próby mieszania się przez nich do polityki są z góry skazane na porażkę. Nikt z nich nie chce trafić do kolonii karnej, tak jak kiedyś Michaił Chodorkowski, ani stać się ofiarą nieznanych sprawców. Jedyna realna opozycja wobec Putina mogłaby się pojawiać w resortach siłowych, gdyby zauważono tam, że przywódca osłabł i prowadzi kraj ku katastrofie. Czy jednak są jakiekolwiek szanse na pojawienie się takiej opozycji?

Czytaj więcej

Samozwańcze republiki ciężarem dla rosyjskiego budżetu

„Wojna na Ukrainie mogłaby postawić pod znakiem zapytania istnienie Rosji jako państwa" – takie słowa padły w liście otwartym opublikowanym w styczniu przez Ogólnorosyjskie Zgromadzenie Oficerów, organizację zrzeszającą wojskowych w stanie spoczynku. Inicjatorem tego listu był gen. Leonid Iwaszow, czyli człowiek znany dotychczas z mocno antyzachodnich poglądów. Wezwał Putina do złożenia dymisji. Apel ten poparł m.in. emerytowany generał FSB Jewgienij Sewastianow, były wiceszef administracji prezydenta Rosji. „Pokój i dobrobyt narodu rosyjskiego, a nie satysfakcja z imperialnej dumy jej przywódców – to prawdziwie patriotyczne żądanie, które jednoczy uczciwych i odpowiedzialnych ludzi!" – napisał na Facebooku. O tym, że wojna na Ukrainie może doprowadzić Rosję do „krachu", mówił też płk Igor Girkin, w 2014 r. będący faktycznym dowódcą wojsk Donieckiej Republiki Ludowej. Obecnie zamieszcza w mediach społecznościowych filmy pokazujące rosyjskie straty na Ukrainie.

Na początku lutego CNN donosiła, że amerykańskie służby przechwyciły rozmowy wielu rosyjskich wojskowych wyrażających niepokój, że inwazja będzie trudniejsza, niż wyobraża sobie Putin. Byli też zaniepokojeni tym, że plany wojenne Rosji wyciekają.

Głos rozgoryczonych wojskowych dziwnie współbrzmi z narracją Aleksieja Nawalnego, czołowego rosyjskiego opozycjonisty. Siedząc w kolonii karnej, jeszcze przed rozpoczęciem wojny, zdołał jakimś cudem zamieścić na Twitterze serię wpisów, w której porównał decyzję „zdemenciałych starców" o rozpoczęciu wojny na Ukrainie z decyzją o interwencji w Afganistanie w 1979 r. Stwierdził, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi po obu stronach może zginąć po to, by Putin mógł cieszyć się złotymi orłami w swoim pałacu w Gelendżyku. Zwrócił też uwagę, iż ta wojna nie sprawi, że zbiednieją USA, ale uderzy w dobrobyt zwykłych Rosjan. Putina nazwał więc głównym wrogiem Rosji.

Gospodarka światowa
Rajd na Wall Street zagrożony. Czego potrzebują traderzy?
Gospodarka światowa
Berkshire Hathaway gromadzi gotówkę. Buffett pozbywa się akcji
Gospodarka światowa
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Gospodarka światowa
Strefa euro wróciła do wzrostów. Powiew optymizmu
Gospodarka światowa
USA. Vibecesja, czyli gdy dane rozmijają się z nastrojami zwykłych ludzi
Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów