Na wiedeńskim szczycie organizacji, która odpowiada za 40 proc. światowych dostaw ropy, uzgodniono, że limit produkcji dla 11 państw OPEC (bez Iraku) wciąż będzie wynosić 24,85 mln baryłek ropy na dobę. Identyczną decyzję podjęto wcześniej w połowie marca.

Kartel uznaje, że nie ma sensu ograniczać obecnie podaży, jak czynił to jesienią, skoro ceny ropy przestały spadać, a od jakiegoś czasu nawet żwawo idą w górę. – Nie sądzę, żeby OPEC mógł w jakikolwiek sposób uzasadnić powrót do cięć przy ropie kosztującej ponad 60 USD za baryłkę – podkreśla Mike Wittner, analityk ds. ropy z Societe Generale w Londynie.

Wczoraj za surowiec płacono w Nowym Jorku pierwszy raz w tym roku powyżej 64 USD. Od dołka z połowy lutego ropa zdrożała o blisko 90 proc. i jest najdroższa od listopada. Wciąż jednak jest ponad połowę tańsza niż w ostatnie wakacje.

– Ceny ropy są korzystne, rynek jest też w dobrym kształcie – opowiadał po spotkaniu Ali al-Naimi, minister ds. ropy z grającej główną rolę w OPEC Arabii Saudyjskiej. Poinformował, że kolejne spotkanie kartel zaplanował dopiero na 9 września. Z kolei Algierczyk Szakib Chelil tłumaczył, że OPEC powstrzymał się od przykręcania kurka, aby pomóc w ten sposób podźwignąć się światowej gospodarce z kryzysu. Kartel liczy, że najgorsza faza recesji jest już za nami i wraz z poprawą fundamentów ekonomicznych popyt na najważniejszy z surowców zacznie się podnosić.

Na razie zapotrzebowanie wciąż jest bowiem niewielkie – świadczą o tym choćby rosnące zapasy ropy w USA, które osiągnęły poziom najwyższy od przeszło 20 lat – a wzrost notowań wynika głównie z przykręcania kurka jeszcze pod koniec zeszłego roku oraz gry kapitału spekulacyjnego.Wspomniany al-Naimi ujawnił parę dni temu, że kartel liczy na wzrost cen ropy do 75 USD. Ten poziom OPEC uważa za korzystny zarówno dla siebie, jak i globalnej gospodarki.