Wczoraj kurs dolara wobec jena zanurkował do najniższego od ośmiu miesięcy poziomu 89,2. Uderza to w kluczowych dla japońskiej gospodarki eksporterów, którzy – według szacunków władz w Tokio – w prognozach zysków założyli średni kurs rzędu 95–97.
Od początku minionego tygodnia do wczoraj japońska waluta zyskała 2 proc. wobec dolara, 2,7 proc. wobec euro, oraz 4,75 proc. wobec funta. Od początku września zwyżki wobec tych walut wynoszą odpowiednio: 4 proc., 7,5 proc. oraz 2 proc.
Utrzymującą się, pomimo stabilizacji na rynkach finansowych, siłę japońskiej waluty analitycy tłumaczą m.in. obawami inwestorów o stan finansów publicznych Wielkiej Brytanii i USA, a także sezonową repatriacją zagranicznych zysków przez japońskie spółki. Aprecjacja jena z ostatnich dni jest jednak głównie skutkiem wypowiedzi nowego japońskiego ministra finansów Hirohisy Fujii (Partia Demokratyczna), który objął stanowisko w połowie września. Od tego czasu kilkakrotnie sugerował, że jest przeciwnikiem interwencji na rynku walutowym w celu osłabienia japońskiej waluty i ochrony konkurencyjności eksporterów.
Wskazał nawet, że umacnianie się jena nie jest zjawiskiem jednoznacznie negatywnym, bowiem japoński model wzrostu gospodarczego oparty na eksporcie i tak jest nie do utrzymania. Oczekiwania, że władze pieniężne w Tokio nie podejmą działań korekcyjnych w celu osłabienia jena, zachęcają inwestorów spekulacyjnych do grania na zwyżkę jego kursu. Wprawdzie poprzedni rząd Partii Liberalno-Demokratycznej także od wielu lat nie interweniował na rynku walutowym, ale wcześniej dokonywał takich operacji i nigdy nie wykluczał powrotu do tej polityki.