Globalne rezerwy dewizowe, silnie uszczuplone w najgorętszej fazie kryzysu, w II kwartale ponownie zaczęły się powiększać. Odradzają się jednak w zmienionej formie – coraz mniejszy udział mają w nich amerykańskie dolary, coraz większy euro i jeny. Ekonomiści nie mają jednak pewności, czy jest to wynik zamierzonej dywersyfikacji rezerw przez państwa rozwijające się, czy też przede wszystkim skutek deprecjacji dolara.
[srodtytul]Do szczytu jeszcze daleko[/srodtytul]
Według najnowszych danych MFW wartość globalnych rezerw dewizowych (największymi ich posiadaczami są Chiny, Japonia, Rosja oraz inne państwa eksportujące ropę naftową) wyniosła na koniec II kwartału w przeliczeniu na amerykańską walutę 6,8 bln USD, w porównaniu z 6,5 bln USD na koniec I kwartału. Był to pierwszy wzrost tych rezerw od II kwartału ub.r., gdy sięgnęły one rekordowego poziomu niespełna 7 bln USD. Od tego czasu jednak kryzys finansowy nabrał impetu, zmuszając banki centralne do ogromnych wydatków, m.in. na podtrzymanie kursu własnych walut.
[srodtytul]Odwrót od dolara[/srodtytul]
Gdy rynki finansowe się ustabilizowały, a banki centralne przystąpiły do uzupełniania rezerw, skierowały swoją uwagę głównie ku aktywom denominowanym w innych jednostkach płatniczych niż dolar. Jak wynika z opublikowanego wczoraj raportu Barclays Capital, te państwa, które raportują do MFW stan rezerw dewizowych z dokładnym podziałem na waluty, w II kwartale 63 proc. nowego kapitału ulokowały w euro i jenach. Odsetek ten nigdy jeszcze nie był tak wysoki.