Wstrzymywana od dłuższego czasu prywatyzacja dużych przedsiębiorstw na Ukrainie ma szansę w końcu ruszyć. Nowy rząd kierowany przez Nikołaja Azarowa chce w tym roku pozyskać minimum 10 mld hrywien (1,2 mld dolarów) ze sprzedaży państwowego majątku. Jednak władze mogą liczyć na więcej, jeśli nowych inwestorów znajdą wszystkie główne aktywa, które trafiły na prywatyzacyjną listę.
[srodtytul]Telekom znów na sprzedaż[/srodtytul]
Spore wpływy do budżetu mają przynieść pieniądze, jakie Kijów spodziewa się otrzymać za Ukrtelekom, krajowego lidera na rynku telefonii stacjonarnej. Telekom, notowany na kijowskiej giełdzie PFTS, jest obecnie wyceniany na ponad 13 mld hrywien (1,56 mld USD). Przed rokiem miał prawie 10 mln abonentów. Do inwestora strategicznego ma trafić około 67 proc. akcji koncernu.
Sprzedaż Ukrtelekomu jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów historii ukraińskiej prywatyzacji. Kijów próbuje oddać kontrolę nad spółką od lat 90. Trzy lata temu ówczesne władze chciały sprzedać sporą część telekomunikacyjnego biznesu na jednej z zagranicznych giełd. W grę wchodził wtedy też debiut Ukrtelekomu na GPW. W ubiegłym roku wróciła koncepcja sprzedaży inwestorowi branżowemu. W kolejce chętnych ustawili się wówczas rosyjski Rostelekom, Deutsche Telekom, węgierski operator Magyar Telekom oraz Turkcell z Turcji. Ostatecznie kontrola nad firmą pozostała w rękach Kijowa.
[srodtytul]Polski akcent prywatyzacji na Wschodzie[/srodtytul]