W minionych trzech latach Europejski Bank Centralny wpompował bilion euro w postaci tanich kredytów dla systemu finansowego euro i obniżył stopy procentowe do nienotowanego wcześniej poziomu.
A mimo to w Hiszpanii kredyty bankowe dla sektora prywatnego są obecnie o prawie 10 proc. mniejsze niż w połowie 2009 r., co oznacza spadek ich wartości o 172 mld euro, czyli równowartość 17 proc. produktu krajowego brutto Hiszpanii. We Włoszech największy od 2009 r. jest odsetek firm, które dostęp do finansowania uważają za najtrudniejszy problem.
Zwiększają się też różnice w traktowaniu małych i dużych firm. W październiku ub.r. w Hiszpanii i we Włoszech wnioski kredytowe złożone przez małe i średnie spółki, a więc zatrudniające mniej niż 250 osób, były odrzucane dwa razy częściej niż dużych firm.
Banki tłumaczą zaostrzenie kryteriów kredytowych coraz większym obciążeniem złymi kredytami. Tylko w ub.r. ich odsetek w Hiszpanii i we Włoszech sięgnął 20 proc. Dzieje się tak dlatego, że mniejsze spółki z nękanego kryzysem południa strefy euro mają gorszą rentowność niż ich rywale z północy, a banki starają się nie powtarzać działań, które w dużej mierze doprowadziły do kryzysu, a polegały na ładowaniu pieniędzy w spółki z najniższymi ocenami wiarygodności kredytowej. Teraz banki odrzucają około 20 proc. wniosków kredytowych składanych przez hiszpańskie spółki, ale tylko 4 proc. w Niemczech.