Waluta spadła o 1,1 proc., najbardziej od maja 2012 r. i za amerykańskiego dolara płacono 1,8962 liry, najwięcej od grudnia 2011 r.

Główny indeks giełdy w Istambule stracił 1,7 proc. głównie dlatego, że kurs akcji Turkiye Garanti Bankasi, największego w Turcji pod względem wartości rynkowej, spadł o 3 proc.

Na spotkaniach ze swoimi zwolennikami w miastach Adana i Mersin Erdogan powiedział, że rząd jest gotowy spotkać się z przedstawicielami protestujących. Ale jeśli demonstranci zostaną na ulicach, „będziemy musieli odpowiedzieć im językiem, który rozumieją" – ostrzegł.

Turecki premier wezwał też swoich zwolenników, by deponowali pieniądze tylko w państwowych bankach i oskarżył prywatne, że występują przeciwko niemu. Na początku sesji akcje Garanti spadły aż o 4,1 proc., a papiery Akbank TAS, częściowo należącego do Citigroup, przeceniono o 3,1 proc. Erdogan powiedział, że jego rząd „weźmie za gardło" spekulantów na rynku akcji i dodał, że są siły w kraju i za granicą, które nie są zadowolone z sukcesów gospodarczych Turcji osiągniętych pod rządami jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, która w ostatnich wyborach z 2011 r. zdobyła 50 proc. głosów.

– Zaczęli walkę przeciwko nam i zapłacą za to wysoką cenę – powiedział Erdogan, odnosząc się do prywatnych banków i „lobby stóp procentowych", które chcą zarabiać na tureckiej gospodarce, utrzymując wysokie stopy. Wśród 21 największych emerging markets Turcja jest na czwartym miejscu od góry pod względem wysokości oprocentowania dwuletnich obligacji.