Ceny konsumpcyjne wzrosły o 4,4 proc. w porównaniu z lutym 2010 r., po zwyżce o 4 proc. w styczniu – poinformował Krajowy Urząd Statystyczny w Londynie. Lutowa inflacja była najwyższa od października 2008 r. Docelowy poziom banku centralnego to 2 proc. Ekonomiści spodziewali się wzrostu cen o 4,2 proc.
Z innego opublikowanego wczoraj raportu wynika, że niespodziewanie wzrósł w lutym deficyt budżetowy, bo o 0,9 proc. zmniejszyły się wpływy do państwowej kasy, a o 4,6 proc. wzrosły wydatki. W rezultacie skarb państwa musiał pożyczyć netto 11,8 mld funtów, (54,8 mld zł.) w porównaniu z 9,5 mld funtów przed rokiem. Ekonomiści spodziewali się deficytu na poziomie 7,2 mld funtów.
Przyspieszenie inflacji skłoniło trzech spośród dziewięciu członków rady polityki pieniężnej banku centralnego do opowiedzenia się za podniesieniem stóp procentowych w celu powstrzymania presji cenowej. Taki pogląd wyraził między innymi główny ekonomista Banku Anglii Spencer Dale. Decyzja w tej sprawie nie jest jednak łatwa, bo i tak wzrost gospodarczy Wielkiej Brytanii zagrożony jest przez cięcia wydatków publicznych. Poza tym decydenci na całym świecie muszą też brać pod uwagę ewentualny wpływ na rozwój ich gospodarek skutków trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii.
W ciągu minionego półrocza ropa naftowa zdrożała o około 40 proc., a wzrostowi inflacji na Wyspach sprzyjało też podniesienie od stycznia stawki VAT do 20 proc., co miało pomóc w redukcji deficytu. Szef resortu finansów George Osborne zapowiedział w tej sytuacji, że przełoży zapowiedzianą już podwyżkę podatku od paliw.