Warunki, na których Grecja dostała w 2010 r. 110 mld euro pomocy od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przewidują, że ateński rząd do końca 2015 r. sprywatyzuje majątek wart 50 mld euro. Przychody z tego programu mają więc przekroczyć równowartość 20 proc. greckiego PKB i być większe od przychodów z prywatyzacji osiągniętych przez wszystkie rządy Grecji w ostatnich dwóch dekadach. Coraz częściej greccy ekonomiści, a nawet politycy, wskazują, że należy sprywatyzować część państwowej ziemi, której wartość jest szacowana na 120–270 mld euro.
[srodtytul]Narodowy skarb[/srodtytul]
– Grecja może zdobyć dużo więcej niż 50 mld euro przewidzianych w programie prywatyzacji. Wystarczy, że sprywatyzuje część ziemi, ale musi?to zrobić mądrze – twierdzi?Elena Panariti, parlamentarzystka z rządzącej Grecją socjalistycznej partii Pasok, była ekonomistka Banku Światowego.
Rząd ma w nadchodzących tygodniach przedstawić szczegóły planu prywatyzacyjnego. Wciąż jednak się waha, czy i w jakim zakresie sprzedawać ziemię. Minister finansów Giorgios Papakonstantinu twierdzi, że chciałby zaoferować inwestorom długoterminowe dzierżawy, ale mniejsze działki mogą zostać sprzedane. Na początek?państwowy fundusz zarządzania nieruchomościami chce wydzierżawić inwestorom 20 działek.
Deweloperzy chcieliby jednak uzyskać prawo własności do atrakcyjnych gruntów, a nie ich dzierżawę. – Żaden zagraniczny inwestor nie będzie chciał płacić dzierżawy i słuchać od władz, co ma budować – twierdzi Miltos Kambourides, partner zarządzający w funduszu private equity Dolphin Capital Partners. Społeczeństwo bardzo się jednak sprzeciwia sprzedaży publicznej ziemi. Sondaż MRB?Hellas wskazuje, że 66 proc. Greków nie chce, by była ona sprzedawana komukolwiek.