Można nawet powiedzieć, że właśnie dołączenie do unii walutowej jest głównym celem wyspy, bo jej waluta w ostatnich latach – podobnie jak kilkakrotnie w przeszłości – okazała się bardzo niestabilna. Tyle że euro też straciło ostatnio na atrakcyjności.

Nieoficjalnie więc Islandczycy rozważają inne możliwości rozwiązania swojego walutowego problemu. Jednym z nich jest zastąpienie islandzkiej korony dolarem... kanadyjskim. Taką propozycję grupa wpływowych biznesmenów w 2011 r. przedstawiła ambasadorowi Kanady w Rejkiawiku Alanowi Bonesowi. A w niedawnym sondażu Gallupa aż 70 proc. wyspiarzy oświadczyło, że z radością pozbyliby się chwiejnej korony na rzecz innej waluty, najchętniej właśnie kanadyjskiej.

Islandczyków pociąga ona głównie dlatego, że kanadyjska gospodarka ze względu na klimat, dużą rolę eksportu surowców i położenie nad Oceanem jawi im się jako podobna do rodzimej, tyle że większa. Bones deklaruje, że Ottawa jest gotowa do rozmów, ale faktycznie nie są one potrzebne. Islandia może bowiem wprowadzić u siebie kanadyjską walutę nikogo o to nie pytając, tak jak Czarnogóra zrobiła z euro, a Salwador z dolarem USA. Bones ostrzega jednak, że Rejkiawik pozbawiłby się wówczas możliwości obrony przed ewentualnymi kryzysami, jakie daje własna waluta.