Poprawić jej sytuację ma nowa fala zwolnień i likwidacja trzech zakładów produkcyjnych – w Finlandii, Niemczech i Kanadzie.

Tym razem do końca 2013 r. pracę w Nokii straci 10 tys. osób, blisko 20 proc. całej załogi, nie licząc pracowników zatrudnionych w joint venture z Siemensem (Nokia Siemens Networks). To drugie tyle, ile fińska spółka już zwolniła, od kiedy w 2010 r. jej prezesem został Stephen Elop.

Jak dotąd cięcie kosztów nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Przez cztery ostatnie kwartały z rzędu Nokia ponosiła straty, a bieżący zapowiada się jeszcze gorzej. Koncern z Espoo ostrzegł wczoraj, że przychody ze sprzedaży telefonów jeszcze bardziej przewyższą koszty z tym związane niż w I kwartale, gdy różnica wyniosła 3 proc. Zdaniem Alexandra Peterca, analityka z Exane BNP Paribas, bez dalszych oszczędności Nokia może w ciągu dwóch lat zbankrutować.

Akcje spółki taniały wczoraj nawet o 12 proc., pogłębiając tegoroczną stratę do 47 proc. Od kiedy w 2007 r. pierwszego smartfona wypuścił Apple, co podkopało pozycję Nokii w tym segmencie rynku, jej kapitalizacja stopniała o 93 proc., do 7,5 mld euro.