To ilustracja zmian, jakie w wyniku kryzysu finansowego zaszły w światowej bankowości. Jeszcze w 2007 r. chińscy kredytodawcy odpowiadali za zaledwie 4 proc. zysków 1000 największych banków globu. W ub.r. ich udział sięgnął już 29 proc. Europejskie banki odpowiadały w 2011 r. za zaledwie 6 proc. zysków sektora, podczas gdy pięć lat wcześniej za 46 proc.

Pozycję banków Starego Kontynentu ratuje HSBC, który zarobił w ub.r. 21,9 mld USD brutto. Większość zysków brytyjski bank uzyskuje jednak poza swoim macierzystym rynkiem, głównie w Azji.

Ranking drugi raz z rzędu otwiera Przemysłowo-Handlowy Bank Chin (ICBC), który w ub.r. zarobił brutto 43,2 mld USD. Kolejne miejsca przypadły Chińskiemu Bankowi Budowlanemu i Bankowi Chin. Czwarty jest amerykański JPMorgan Chase, który zarobił 26,7 mld USD. Pierwszą piątkę zamyka Rolniczy Bank Chin. Europejskim bankom przypadły za to 24 spośród 25 ostatnich miejsc w rankingu. Zamyka go Bank Grecji, który w ub.r. był aż 17,4 mld USD po kreską.

Gdy siłę banków mierzyć wysokością kapitału najwyższej jakości (tzw. Tier 1), dwa pierwsze miejsca przypadają instytucjom amerykańskim: Bank of America i JPMorgan Chase. ICBC jest dopiero trzeci. Chiny nie są też liderem, jeśli chodzi o stopę zwrotu z kapitału. Wyprzedza je pod tym względem dziewięć innych państw, wyłącznie wschodzących.