Jej dramat zaczął się w czerwcu minionego roku, kiedy Muddy Waters zaczęła na krótko sprzedawać pożyczone akcje Sino-Forest, by później taniej je odkupić i zarobić na spadku ich ceny. Oskarżenia Muddy Waters w oczach inwestorów podważyły wiarygodność sprawozdań finansowych innych chińskich spółek notowanych za oceanem.
W ciągu trzech lat (do 2011 r.) na amerykańskie giełdy akcji weszło ponad 60 chińskich firm, zaś w tym pojawiła się tam zaledwie jedna. Te których kapitalizacja nie przekraczała pół miliarda dolarów poleciały w dół o 53 proc. – Na notowanych na giełdach chińskich spółkach ciąży pewien rodzaj piętna – przyznaje Phil Groves, prezes DAC Financial Management China, firmy pomagającej inwestorom zainteresowanym chińskim rynkiem w badaniu ksiąg finansowych (due diligence) tamtejszych firm. Zwraca uwagę, że spółki notowane w Stanach Zjednoczonych nie są duże, ale ich nadzieje na łatwiejsze pozyskanie finansowania nie spełniły się i teraz o własnych siłach nie mogą uwolnić się od rygorów amerykańskich regulacji.
Dlatego musi im pomóc państwowy China Development Bank (CDB), którego misją jest wspieranie konkurencyjności Państwa Środka. Na pomoc dla spółek notowanych w USA przeznaczy ponad miliard dolarów. Część tych pieniędzy pójdzie na wykup akcji od udziałowców pekińskiej firmy Fushi Copperweld, producenta kabli. Niedawno o planie skorzystania z zasobów CDB poinformowała China TransInfo Technology Corp.
- CDB ma powody by pomagać chińskim graczom, szczególnie dużym, by stanęli na nogach, częściowo dlatego, że wielu z nich jest jego klientami – uważa Peter Huang, prawnik w kancelarii Skadden, Arps, Slate, Meagher & Flom.
China Development Bank powstał w 1994 roku. Na koniec ubiegłego roku udzielone przezeń pożyczki w walutach obcych wynosiły 187,3 miliarda dolarów.