Googlując pomagasz bankom centralnym

Banki centralne sterują polityką pieniężną patrząc w tylne lusterko, bo dane makroekonomiczne, na których bazują, dotyczą przeszłości. Aby obejść ten problem, eksperymentują ze statystykami wyszukiwań w najpopularniejszej przeglądarce internetowej.

Aktualizacja: 19.02.2017 00:14 Publikacja: 02.08.2012 13:21

Googlując pomagasz bankom centralnym

Foto: Bloomberg

W awangardzie poszukiwań nowych wskaźników ekonomicznych, które oddawałyby koniunkturę w momencie podejmowania przez bankowców centralnych decyzji dotyczących polityki pieniężnej, kroczy Bank Izraela. Ekonomiści tej instytucji analizują, jak często internauci szukają za pośrednictwem Google'a informacji o różnych produktach i usługach.

Na tej podstawie obliczają indeksy, które mają obrazować popyt konsumpcyjny w izraelskiej gospodarce. Gubernator Stanley Fisher i inni decydenci Banku Izraela zapoznają się z tymi indeksami przed swoimi posiedzeniami.

Przydatność statystyk wyszukiwań w Google do śledzenia trendów w gospodarce analizowały lub wciąż analizują także amerykańska Rezerwa Federalna oraz banki centralne Wielkiej Brytanii, Włoch, Hiszpanii i Chile. Najważniejsze pytanie dotyczy tego, czy rzeczywiście historia wyszukiwań internautów jest ściśle powiązana z historią ich późniejszych wydatków, bo to wiedza na temat tych ostatnich jest bankowcom centralnym potrzebna.

Gdyby tak było, sternicy polityki pieniężnej dysponowaliby interesującymi ich informacjami o koniunkturze w gospodarce na długo przed tym, nim opublikują je urzędy statystyczne. Przykładowo, amerykański Departament Handlu dane na temat sprzedaży detalicznej w danym miesiącu publikuje dwa tygodnie po jego zakończeniu. A operator najpopularniejszej na świecie wyszukiwarki internetowej udostępnia statystyki wpisywanych w niej zapytań z jedno-trzy dniowym opóźnieniem.

Jak tłumaczy Erik Brynjolfsson, doradca bostońskiego oddziału Fedu, gdyby banki centralne miały dostęp do bardziej aktualnych danych, niż te oficjalne, mogłyby precyzyjniej dostosowywać politykę pieniężną do warunków w gospodarce. Łatwiej było by im np. odróżnić spowolnienie gospodarcze od recesji, czy też ożywienie od niezdrowego boomu, który może zagrozić wybuchem inflacji.

Badania takie ekonomiści prowadzą co najmniej od 2009 r. To wówczas pojawiły się pierwsze naukowe artykuły dotyczące powiązań między tym, czego i jak często szukają internauci, a koniunkturą. Jednym z autorów był m.in. znany w świecie akademickim Hal Varian, od 2002 r. główny ekonomista Google'a.

Varian opracował m.in. koncepcję nowego wskaźnika inflacji, który opierałaby się na zmianach cen w sklepach internetowych, które Google śledzi na bieżąco. Analizował też m.in. zależności między częstotliwością, z jaką szukane są informacje o zasiłkach dla bezrobotnych, a stopą bezrobocia.

Tym ostatnim problemem zajmowali się też badacze Banku Anglii. W połowie 2011 r. doszli do wniosku, że stopę bezrobocia da się przewidywać na podstawie popularności w internecie takich haseł, jak „zasiłek", „bezrobocie" itp. Z kolei nowojorski oddział Fedu odkrył zależność między wyszukiwaniami informacji o refinansowaniu kredytów, a składanymi później w bankach rzeczywistymi wnioskami o takie refinansowanie.

Dzięki informacjom o tym, jakie słowa internauci wpisują w Google, bankowcy centralni mogą także oceniać skuteczność swoich działań. Na przykład sprawdzając, jak zmienia się liczba zapytań „kryzys", „panika" itd., mogą ocenić zmianę nastrojów w reakcji na swoje decyzje.

Jak podaje firma analityczna ComScore, w czerwcu w wyszukiwarce Google'a wpisano 119 mld zapytań. Choć dla ekonomistów to prawdziwa skarbnica wiedzy, ma ona swoje ograniczenia. Historia tych statystyk sięga tylko 2004 r. Trudno je więc porównać z danymi o znacznie dłuższej historii, co jest konieczne, aby dobrze określić zależność między tymi seriami.

Inną słabością danych z Google'a jest to, że użytkownicy przeglądarki nie są reprezentatywną próbą społeczeństw. Nie oddają np. decyzji konsumpcyjnych osób starszych. A pewnych produktów przez internet nie kupuje prawie nikt, nawet młodzi, np. benzyny.

- Potencjalnie wykorzystywanie statystyk Google'a mogłoby być interesujące, ale w tej chwili oparte na nich prognozy zmiennych makroekonomicznych nie są wiarygodne – oceniła Lucrezia Reichlin, była dyrektor badań w Europejskim Banku Centralnym, dziś wykładowca w London Business School.

Bloomberg, BBC, Wired

Gospodarka światowa
Opłaciła się gra pod Elona Muska. 500 proc. zysku w kilka tygodni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Jak Asadowie okradali kraj i kierowali rodzinnym kartelem narkotykowym
Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp