Problemy produkcyjne na Morzu Północnym i utrzymujący się nawis produkcji na amerykańskim Środkowym Zachodzie prowadzą do rozdźwięku pomiędzy europejskim wskaźnikiem Brent a kontraktami na Nowojorskiej Giełdzie Towarowej NYMEX, opartymi na West Texas Intermediate, czyli WTI. Od 5 października różnica wynosi ponad 20 dolarów. – Wielu uczestników rynku uważa, że WTI nie jest już benchmarkiem (...). Ja powiedziałbym to samo o Brent, bo jej cena jest w dużej mierze wynikiem problemów na Morzu Północnym i nie odzwierciedla w pełni równowagi popytu i podaży – powiedział Dominick Chirichella, analityk w nowojorskim Energy Management Institute
Jednak choć wielu analityków uważa, że wart miliardy dolarów rynek zasługuje na lepszą obsługę, te dwa kontrakty odpowiadają za tak dużą produkcję i inwestycje, że inne wskaźniki na razie nie mogą z nimi konkurować. – Nie jest łatwo stworzyć nowy benchmark – powiedział Bahattin Buyuksahin, starszy analityk w Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), który zajmuje się formowaniem cen ropy.
Wielu ekspertów wskazuje na mieszankę ESPO – lekką ropę z Rosji eksportowaną do Azji i Ameryki Północnej, która nie jest rozliczana w formie kontraktów terminowych, oraz kontrakty z dunajskiej giełdy DME jako potencjalne przyszłe benchmarki.
We wrześniu na giełdzie Intercontinental Exchange obrót kontraktami na Brent wynosił 700 000 sztuk, co przekłada się na ponad 70 miliardów dolarów dziennie. Obroty na Nymex były nieco mniejsze. – Dla porównania w Omanie obracano w tym czasie jedynie około pięcioma tysiącami kontraktów na ropę wartymi nie więcej niż półtora miliarda dolarów – twierdzi Christopher Fix, prezes DME.