Od połowy ub.r. do końca stycznia ropa naftowa potaniała o około 60 proc. To załamanie cen tłumaczone jest zwykle w sposób tradycyjny, czyli jako efekt gry popytu i podaży: z jednej strony popyt jest mniejszy od oczekiwanego za sprawą rozczarowującego tempa wzrostu światowej gospodarki, z drugiej zaś podaż jest wyższa wskutek walki o udziały w rynku między amerykańskimi koncernami eksploatującymi niekonwencjonalne źródła a producentami z Bliskiego Wschodu.
Ekonomiści BIS wskazują jednak, że przecenę ropy spotęgował czterokrotny wzrost zadłużenia koncernów energetycznych od 2007 r. Sprawił on, że jakikolwiek spadek cen ropy zmusza jej producentów do sprzedaży większych jej ilości na rynku terminowym w celu pokrycia zobowiązań.