Złoto coraz częściej pojawia się w portfelach inwestorów. Od początku roku cena uncji kruszcu podskoczyła o 17 proc. do 1240 USD. Żaden surowiec nie zanotował tak dobrego rezultatu.
„Bezpieczna przystań"
Czynnik wspierający trwający rajd cen to globalny wzrost awersji do ryzyka. Przejawia się on paniką na światowych giełdach akcji, niemal każdego dnia kolejne giełdy wchodzą w bessę. A jak wiadomo, w okresach podwyższonej nerwowości złoto odzyskuje pierwotny status tzw. „bezpiecznej przystani".
Analitycy mówi wprost: inwestorzy kupują złoto, ponieważ w tej chwili nie mają innych alternatyw. - Widzimy napływ „gorącego pieniądza" i wzrost zainteresowania złotem ze strony wielu nowych graczy. Wiele wskazuje na to, że trwające odbicie może być kontynuowane – mówi Bloombergowi Bernard Sin z genewskiej firmy tradingowej MKS.
Walutowe wsparcie
Notowania kruszcu wspiera także sytuacja na rynku walutowym. Zwyżki cen złota to ogromnej mierze pokłosie lutowego osłabienia dolara. Złoto jest wyceniane w tej walucie i jego cena zwykle porusza się w kierunku przeciwnym do notowań dolara. Zależność jest prosta: im słabszy „zielony", tym większe szanse zwyżki ceny złota – i na odwrót.
Za dalszą przeceną dolara przemawia spodziewane przerwanie cyklu podwyżek stop procentowych w USA. Jeszcze kilka tygodni temu rynek wyceniał z 50% prawdopodobieństwem, że Fed podniesie stopy w marcu. Dziś szanse na to, że do końca roku dojdzie do jakiejkolwiek podwyżki są szacowane zaledwie na 30 %.