Zmniejszenie limitu nowych rejestracji do zera jest tłumaczone „brakiem miejsca na drogach". Infrastruktura drogowa stanowi obecnie około 12 proc. powierzchni Singapuru a możliwości jej rozbudowy są ograniczone.
Na drogach tych jednak niemal nigdy nie pojawiają się korki, często się zaś zdarza, że arterie w centrum miasta są puste.
To efekt prowadzonej od dziesięcioleci polityki państwa mającej zniechęcać mieszkańców Singapuru do posiadania samochodów. Zakup auta jest tam obciążony bardzo wysokimi podatkami. Każdy, kto chce użytkować samochód w Singapurze, musi najpierw zdobyć specjalne pozwolenie. Jest ono ważne przez 10 lat i kosztuje średnio 50 tys. dolarów singapurskich (37 tys. USD). Podobne ograniczenia dotyczą motocykli. Singapur jest nazywany czasem „państwem-niańką".
Tamtejszy model gospodarczo-społeczny jest unikatem na skalę światową, gdyż sporą wolność gospodarczą, niskie podatki i dobry klimat biznesowy łączy on z dużym państwowym interwencjonizmem gospodarczym, bardzo rozbudowanymi programami socjalnymi i niemal faszystowską inżynierią społeczną.
Państwo stara się wychowywać obywateli i uczyć ich pożądanych przez siebie zachowań. W metrze wiszą plakaty z antysamochodową propagandą a obok nich reklamy społeczne obrony cywilnej z przesłaniem w stylu „bądź silny". Ze względów społecznych piwo oraz inne alkohole są obłożone bardzo wysoką akcyzą a na drzwiach sex-shopów widnieją ostrzeżenia, że nie sprzedaje się w nich materiałów „pornograficznych i obscenicznych".