– Wasz rachunek obrotów bieżących rozrósł się dlatego, że wygraliście pod względem wydajności i konkurencyjności z resztą Europy. Czy to przyczyniło się do wzrostu poparcia zwolenników protekcjonizmu? Oczywiście, że tak. Powinniście więc po prostu więcej wydawać. Możecie więcej importować – stwierdził Gurria.
Według danych Institute for Economic Research niemiecka nadwyżka na rachunku obrotów bieżących wynosiła w zeszłym roku 287 mld USD, czyli 8 proc. PKB Niemiec. Była tylko o połowę mniejsza od chińskiej. Wielu ekonomistów wskazuje od dawna tę nadwyżkę jako jedno ze źródeł globalnej nierównowagi gospodarczej i kryzysu w strefie euro. Daje ona też argumenty administracji Donalda Trumpa w sporze handlowym z Niemcami, który może doprowadzić do nałożenia karnych ceł na niemieckie samochody.
Kanclerz Angela Merkel broni polityki handlowej swojego kraju, argumentując, że nadwyżka na rachunku obrotów bieżących malała w ostatnich miesiącach. Niemcy zaczęły nieco więcej importować, do czego przyczyniają się dobre nastroje wśród konsumentów.
Niektórzy ekonomiści podważają jednak te dane. Hainer Flassbeck, były sekretarz stanu w ministerstwie finansów Niemiec, a obecnie ekonomista z Uniwersytetu w Hamburgu, twierdzi, że nadwyżka na niemieckim rachunku obrotów bieżących mogła być w zeszłym roku nawet o 80 mld euro wyższa, niż wskazują oficjalne statystyki. Wraz ze swoją współpracownicą Friederike Spieker odkrył niezgodności pomiędzy danymi publikowanymi przez Bundesbank i przez państwowy urząd statystyczny. Biuro statystyczne odmiennie niż bank centralny liczyło indeksy cen towarów w eksporcie oraz imporcie. W ten sposób zaniżało dane dotyczące nadwyżki na rachunku obrotów bieżących. Flassbeck i Spieker wskazują również, że w ten sposób maskowane jest to, iż ożywienie gospodarcze w Niemczech w 80–90 proc. ma źródła w eksporcie. I dlatego tym groźniejsza może być dla Niemiec wojna handlowa z USA.