Zastępujący go wiceprezes Murat Uysal, zapewnia, że bank będzie prowadził niezależną politykę pieniężną, ale inwestorzy w to nie wierzą. Rynek wycenia już, że turecki bank centralny dokona obniżek stóp. Agencja Bloomberga donosi, że turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan powiedział na zamkniętym spotkaniu z parlamentarzystami rządzącej partii AKP, że oczekuje, że politycy i urzędnicy przyjmą lansowaną przez niego teorię mówiącą, że wyższa inflacja jest skutkiem wysokich stóp procentowych. Zagroził również "konsekwencjami", tym którzy nie będą wspierać polityki gospodarczej rządu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Cetinkaya został pozbawiony stanowiska, po tym jak oparł się propozycji Erdogana mówiącej, by sam podał się do dymisji. (Kadencja szefa banku centralnego miała upłynąć w 2020 r.) Napięcia w relacjach pomiędzy prezydentem a bankiem centralnym miały się nasilić po tym jak 12 czerwca bank centralny utrzymał stopy procentowe na dotychczasowym poziomie. - Gdy amerykański Fed skłania się ku obniżkom stóp, główna stopa w moim kraju wynosi 24 proc. To nie do zaakceptowania - mówił wówczas Erdogan. "Wyrzucając Ceinkayę, Erdogan pokazał wszystkim, kto kieruje polityką pieniężną w Turcji" - pisze Piotr Matys, strateg Rabobanku.
- Papierkiem lakmusowym będzie spotkanie banku centralnego zaplanowane na 25 lipca. My, oraz większość innych analityków, spodziewaliśmy się już, że stopy procentowe zostaną obniżone. Oczekiwaliśmy cięcia tygodniowej stopy repo o 100 pb (z 24 proc. do 23 proc.). Przemawiało za tym wyhamowanie inflacji do najniższego poziomu od 11 miesięcy, do 15,7 proc. r./r. w czerwcu, oraz oznaki tego, że gospodarka ma problemy. Wzrosło jednak ryzyko na bardziej agresywne cięcia w krótkim terminie. Jeśli bank centralny obniży stopy o 200-300 pb, to da wyraźny sygnał, że odpowiada na rządową presję - twierdzi Jason Tuvey, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics. Spodziewa się on, że na koniec roku za 1 dolara będzie się płaciło 6,5 lir tureckich.