Przypomnijmy, że indeks Shanghai Composite spadł w pierwszym dniu handlu po Chińskim Nowym Roku o 7,7 proc. Prawie pół biliona dolarów kapitalizacji wyparowało wówczas z chińskich spółek. Obecnie indeks powoli odrabia straty, jednak sytuacja pozostaje nerwowa.

W przeszłości, gdy na chińskiej giełdzie panowała panika, rząd skupował akcje, aby zminimalizować spadki. Tak było w 2015 r., kiedy pękła bańka na tamtejszym parkiecie. Wówczas Pekin za pomocą rządowych spółek finansowych i państwowego funduszu majątkowego skupił chińskie akcje o wartości 170 mld USD.

Specjaliści zwracają uwagę, że tym razem plan ratunkowy chińskiego rządu również może wejść w życie. – Myślę, że organy nadzoru uważnie obserwują sytuację i są gotowe podjąć bezpośrednie działania w celu interwencji – powiedział Mark Huang, analityk Bright Smart Securities, firmy maklerskiej z siedzibą w Hongkongu.

Kluczowe jest opanowanie przez władze epidemii wirusa. Według danych WHO do tej pory potwierdzono 20630 przypadków zarażenia i około 425 zgonów. – Jeśli liczba zarażonych koronawirusem nie zacznie się spadać, a chińska gospodarka pogorszy się bardziej, niż oczekiwano, będzie to oznaczać, że spadki się pogłębią – uważa Stephen Innes, główny strateg ds. rynku w firmie brokerskiej AxiCorp.

Rząd nie ukrywa, że interwencja państwa jest na stole. – Chiny prawdopodobnie czekają na rozwój sytuacji, zanim „wystrzelą więcej pocisków", ale nie mam wątpliwości, że mają ich mnóstwo – stwierdził Jeffrey Halley, starszy analityk w firmie brokerskiej Oanda.