Panika wciąż króluje na globalnych rynkach akcji

Decyzja prezydenta Trumpa o blokadzie ruchu pasażerskiego pomiędzy Europą i USA mocno wystraszyła inwestorów.

Publikacja: 13.03.2020 05:00

Panika wciąż króluje na globalnych rynkach akcji

Foto: AFP

– Jesteśmy teraz w podobnej sytuacji jak w momencie upadku banku Bear Stearns – stwierdził w wywiadzie dla Bloomberg TV Larry Summers, amerykański sekretarz skarbu z lat 1999–2001. Jego zdaniem ta pandemia jest jak dotąd jednym z czterech najważniejszych wydarzeń XXI w. (innymi są według niego: zamachy z 11 września 2001 r., huragan Katrina i kryzys finansowy z 2008 r.). – Nie zdziwiłbym się, gdyby był on najpoważniejszym z tych wydarzeń – dodał Summers.

Giełdy na całym świecie doświadczały w czwartek intensywnej paniki. Tokijski indeks Nikkei 225 zamknął się 4,4 proc. na minusie. Indyjski Sensex spadł o 8,2 proc. (i wszedł w rynek niedźwiedzia), filipiński PSEi stracił 9,7 proc. a tajski SET aż 10,8 proc. Gwałtowna wyprzedaż objęła również europejskie parkiety. Rosyjski RTS tracił w ciągu sesji ponad 10 proc., niemiecki DAX i brytyjski FTSE 100 po ponad 9 proc. Sesja na amerykańskich giełdach znów zaczęła się od bardzo silnych spadków i została wstrzymana na 15 minut. Dow Jones Industrial tracił na jej początku 7 proc., wchodząc głębiej „na terytorium" bessy. (Dzień wcześniej zakończył trwającą 11 lat hossę.) Brazylijski indeks Bovespa zniżkował po południu o 10 proc.

Inwestorów poważnie wystraszyło to, że amerykański prezydent Donald Trump ogłosił w nocy ze środy na czwartek wstrzymanie na 30 dni połączeń komunikacyjnych pomiędzy Europą a USA. (Z blokady tej jest jednak wyłączona Wielka Brytania). Jednocześnie rozczarowały ich propozycje działań stymulacyjnych przedstawione przez prezydenta USA. Trump zapowiedział, że podatnicy będą mogli rozliczać się ze skarbówką po wyznaczonej wcześniej dacie (15 kwietnia) i nie zostaną z tego powodu obciążeni żadnymi karami czy odsetkami. Obywatele i małe oraz średnie spółki skorzystają z trzymiesięcznych wakacji podatkowych. Do gospodarki ma trafić 200 mld USD płynności, ale prezydent przedstawił mało szczegółów dotyczących tej kwestii. Pracownicy, którzy nie pojawią się w pracy z powodu epidemii, dostaną zasiłki. W środę Trump spotkał się z przedstawicielami firm finansowych z Wall Street (m.in. z szefami Goldman Sachs, BlackRock i Bank of America) i rozmawiał z nimi o sposobach walki z kryzysem.

Foto: GG Parkiet

– Awersja do ryzyka będzie rosła, a załamanie gospodarcze okaże się głębsze, niż się spodziewano, jeśli Stany Zjednoczone nie przedstawią więcej szczegółów działań stymulacyjnych – uważa Shaun Roache, główny ekonomista S&P w regionie Azji i Pacyfiku.

Inwestorzy są na razie przekonani, że działania stymulacyjne zaproponowane przez Trumpa w ograniczonym stopniu pomogą gospodarce. – Gospodarki rozwinięte mogą teraz prawdopodobnie poczuć pełną siłę nagłego wstrzymania aktywności ekonomicznej, które niszczy jednocześnie popyt i podaż. To załamanie może być powiększone przez ekonomię strachu, niepewności i negatywnego sprzężenia zwrotnego pomiędzy czynnikami ekonomicznymi i finansowymi. Wierzę, że jest teraz duże prawdopodobieństwo globalnej recesji – twierdzi Mohamed El-Erian, doradca ekonomiczny Allianza.

Analitycy BlackRock, największej na świecie firmy zarządzającej aktywami, twierdzą, że powstrzymanie ekonomicznych skutków epidemii wymaga pilnych i skoordynowanych działań na globalną skalę. Proponują oni m.in.: by rządy zawiesiły pobieranie podatków i składek, zaoferowały pomoc finansową spółkom oraz płynność bankom. Tymczasem w czwartek do grona państw sięgających po fiskalną stymulację dołączyła Australia, która ogłosiła pakiet wsparcia dla gospodarki o równowartości ponad 11 mld USD.

„Wydaje się, że »podręcznikowy« zdrowy rozsądek nie ma już zastosowania na rynkach. Wygląda na to, że inwestorzy przygotowują się na najgorszy scenariusz, mówiący, że koronawirus będzie się rozprzestrzeniał w tempie eksplozji, doprowadzi do globalnej recesji, zamknięcia wielkich miast w USA i poważnego kryzysu kredytowego. Trudno jest zgadnąć, co inwestorzy teraz myślą, ale biorąc pod uwagę niepewność co do przyszłości, obawy inwestorów mogą doprowadzić do realizacji najgorszego scenariusza" – piszą analitycy Nomury.

Ostra wyprzedaż dotknęła również rynku naftowego. Cena ropy gatunku WTI spadała w czwartek o 6 proc., do 31 USD za baryłkę. Wojna cenowa na rynku naftowym pomiędzy Rosją a Arabią Saudyjską nasila się. Do Europy idą już dostawy saudyjskiej ropy sprzedawanej po 26 USD za baryłkę.

Dodatkowym impulsem do spadku cen surowca okazała się decyzja Trumpa o zablokowaniu podróży pomiędzy Europą a USA. Ten zakaz to duży cios dla linii lotnicznych, który przełoży się na spadek popytu na paliwo. Analitycy norweskiej firmy Rystad Energy, szacują, że ta blokada komunikacyjna może zmniejszyć globalny popyt na ropę nawet o 600 tys. baryłek dziennie. Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji Trumpa, pisali oni, że możliwy jest spadek cen ropy do 20 USD za baryłkę. HK

Gospodarka światowa
Xi Jinping nie chce, by producenci aut elektrycznych cięli ceny
Gospodarka światowa
Sztuczna inteligencja potrzebuje złota
Gospodarka światowa
Nominacje mogą uderzyć w dług
Gospodarka światowa
Zbyt duży optymizm?
Gospodarka światowa
W jakiej kondycji jest obecnie gospodarka ukraińska?
Gospodarka światowa
Uderzenie w NABU może drogo kosztować Kijów